wtorek, 17 września 2013

B.A.P - rozdział 7

Tak, w końcu dodaję kolejny rozdział. Przepraszam, że tak długo, ale jak już MÓWIŁAM, nie mam dostępu do kompa. Używam cały czas tabletu, bo mama mi zajęła laptopa. Nie wiem, co ile będę wstawiać nowe rozdziały. Teraz korzystam, ponieważ do końca tygodnia mam zwolnienie lekarskie z powodu poważniej infekcji gardła. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli. 

Himchan - Diru
Ookami - Daehyun

Podniosłem go i posadziłem sobie na kolana. Objąłem go w pasie, pogłębiając pocałunek. Uwielbiałem go całować. Chwilo, trwaj wiecznie!

Przysunąłem się bliżej do niego i jedna rękę przejechałem po jego włosach, policzku, a potem szyi. Oddawałem pocałunki z zapałem. To było takie przyjemne, całować się z Himchanem.

Złapałem go za pośladki i wstałem, idąc w kierunku schodów. Z pocałunkami zjechałem ciut niżej, na szyję. Zassałem jego delikatną skórę, zostawiając na niej czerwony ślad.

Kiedy poczułem jak zasysa sie na mojej szyi, momentalnie zrobiłem się czerwony i zacisnąłem dłonie na jego koszulce. Czemu musiał tak łatwo mnie dominować? Przeczesałem ponownie jego włosy.

Doczłapałem się na górę i wszedłem do mojego pokoju. Bogu dziękowałem, że Bang siedział w pokoju Zelo. Położyłem blondyna na łóżko i zawisnąłem nad nim, całując w nos.

Pewnie byłem cały czerwony, ale w tym momencie mi to nie przeszkadzało. Liczył się tylko Himchan. Uśmiechnąłem się nieśmiało, patrząc na jego twarz

- Słodki jesteś - powiedziałem, uśmiechając się do niego. Ponownie musnąłem jego wargi. Przejechałem po jego boku, łaskocząc go po odkrytym kawałku skóry.

Wzdrygnąłem się lekko i przytuliłem go do siebie. Zamknąłem oczy, a po chwili otworzyłem je uśmiechając się. Palcami przeczesywałem jego włosy.

- Kocham cię - wyszeptałem, tuląc go mocniej do siebie. Czułem się dobrze, kiedy był obok mnie. - Zawsze będziesz najważniejszy - wyznałem, po czym pocałowałem go w czoło.

- Też Cię kocham- wyznałem z uśmiechem. On też był dla mnie ważny, nawet bardzo. Byłem taki szczęśliwy.

Nie umiałem opisać, jak się teraz czułem. Byłam chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Cieszyłem się, że mam przy sobie taką osobę, jaką jest Daehyun. Nic innego nie potrzeba mi do szczęścia.

Oblizałem usta i zmrużyłem trochę oczy. Przyciągnąłem Himchana do siebie i pocałowałem go w usta. Nie miałem tego dość.

Oddałem pocałunek, przejmując dominację. Po chwili jednak zjechałem ustami na szyję, a jedną rękę włożyłem pod koszulkę Dae. Jego cialo było rozpalone. 

Spiąłem mięśnie i wydałem z siebie ciche westchnięcie. Sam włożyłem ręce pod bluzkę Himchana, gładząc go po plecach.

Podwinąłem jego koszulkę, ukazując tym samym jego brzuszek. Nachyliłem się nad nim, składając kilka mokrych pocałunków. Jednak jego t-shirt zaczął mi trochę przeszkadzać, więc musiałem go usunąć. Tak też zrobiłem.

Zarumieniłem się i zacisnąłem dłoń na kołdrze. Czułem mrowienie w i na brzuchu. 
- Himchan...- mruknąłem cicho i zamknąłem oczy.

- Hm? Coś nie tak? - zapytałem z troską. Zawisnąłem nad jego twarzą i dałem buziaka w usta. Bał się?

- Nie...- wyszeptałem cicho z rumieńcem. Po czym przyciągnąłem go do namiętnego pocałunku.

Mmmm, ach te jego usta. Zrobiło mi się cholernie gorąco. Po chwili oderwałem się od chłopaka i zdjąłem swoją koszulkę, rzucając ją gdzieś w kąt. Powróciłem do jego warg, całując je namiętnie.

Wodziłem rękami po jego ciele. Było wspaniałe, a jego skóra była strasznie gładka. Mruknąłem cicho i oddawałem pocałunki za każdym razem zachłanniej.

Kiedy zaczął sunąć dłońmi po mnie, czułem się nieziemsko. Zaczynało mi się robić ciasno w spodniach. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłem się i ujrzałem Yongguka. 
- Kurwa, zamorduję! - wydarłem się na pół domu. 

Kiedy usłyszałem otwierane drzwi oderwałem się od Himchana i zrobiłem się cały czerwony. Przygryzłem wargę i nie wiedziałem co zrobić. Zawstydzony zakryłem twarz kołdrą.

Wstałem i podszedłem do przyjaciela. 
- Czy ty kurwa wiesz, co to znaczy pukać?! - krzyknąłem. No ja pierdziele, zero prywatności w tym domu.
- Boże, przepraszam cię Himchan... - powiedział ze skruchą. -... ale wiesz, to też mój pokój. 
- Gówno mnie to obchodzi Bang! Ja jakoś pukam, bo wiem, że możesz być z Zelo i mimo, że to też mój pokój, nie chcę wam przeszkadzać! - wydarłem się. Miałem mu to za złe.

Chciałem się odezwać. Powiedzieć, żeby nie krzyczał na Banga, ale nie mogłem wydusić słowa. Byłem zażenowany tym, że Bang nas przyłapał. Mocniej przykryłem się kołdrą chcąc, aby rumieniec zszedł, ale na mają twarz wchodziło coraz więcej ciepła. Byłem tak bardzo zażenowany, że w moich oczach zbierały się łzy.

Byłem mega wkurzony. Zajebiście... Odwróciłem się i poszedłem po koszulkę. Założyłem ją na siebie i podszedłem do Daehyuna, wygrzebując go spod kołdry.
- Skarbie, wszystko w... Ej, nie płacz - powiedziałem spokojnie i przytuliłem go do siebie.

Czułem się okropnie. Czy Bang musiał wejść do tego pokoju i nas przyłapać? Niby nie stało się jeszcze nic strasznego, ale... 
Przytuliłem się do Himchana przygryzając wargę i zaciskając ręce w pięści.

- Spokojnie - wyszeptałem. Oderwałem się na chwilę od niego i podałem mu koszulkę. Chciałem go gdzieś zabrać, żeby nie był smutny. I żadne "nigdzie nie idziesz, jeszcze do końca nie wyzdrowiałeś" nie wchodzą w grę! Ot co! Dae tak po prostu ubrał się i wyszedł. Aż tak go to zasmuciło? 
- Dzięki stary - powiedziałem już spokojnie i położyłem się. Bang nic nie powiedział, tylko wziął ubrania i poszedł do łazienki.
- Cholera - szepnąłem i rzuciłem poduszką przed siebie. Musiałem ochłonąć. Nic nikomu nie mówiąc ubrałem się i wyszedłem z domu.

Jak najszybciej mogłem udałem się do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Niemalże rzuciłem się na łóżko twarzą w poduszkę. Zauważyłem, że YoungJae znowu nie ma. Co on do cholery robił, że za każdym razem nie widziałem go w pokoju!? Byłem totalnie zażenowany i nie miałem komu się wygadać.

Szedłem przed siebie wolnym krokiem, jednocześnie kopiąc jakiś kamień. Czułem się źle. Teraz nawet nie miałem się komu wyżalić. Nienawidzę tego uczucia. Kurwa!

Po dłuższym leżeniu i jakotakim odetchnięciu, wstałem z łóżka. Musiałem poszukać Himchana. Nie wiem dlaczego, tak po prostu. Obszedłem całe mieszkanie, ale go nie było. Zaczynało mnie to martwić. W pośpiechu sięgnąłem po telefon, chcąc się do niego dodzwonić. Słyszałem sygnał, a po chwili dzwonek telefonu Hima w salonie. Przez to zacząłem się jeszcze bardziej martwić. Nerwowo chodziłem po całym dormie w poszukiwaniu czegoś czym mogłem się zająć. Już nawet miałem ochotę się ubrać i wyjść go szukać. Przecież do cholery nie powinien wychodzić! Byłem na niego zły.

Chodziłem bez celu po parku. Nawet nie wiedziałem, która godzina, ale było już ciemno. Mogłem chociaż wziąć telefon. Martwię się o Daehyuna. Bardzo się przejął tą sytuacją.

Nie wracał bardzo długo. Naprawdę byłem zdenerwowany. Chodziłm po mieszkaniu zastanawiając się gdzie on jest.

Postanowiłem wrócić i sprawdzić co z Dae. Szybkim krokiem ruszyłem do domu. Droga długo mi nie zajęła. Po cichu wszedłem do środka. Zabiliby mnie chyba, jakby sie dowiedzieli, że wyszedłem z domu.

Coraz bardziej zdenerwowany siedziałem na kanapie w salonie. Już odchodziłem od zmysłów, kiedy usłyszałem ciche otwieranie drzwi. 
- Gdzieś Ty do chuja pana był?!- spytałem wchodząc do przedpokoju.

Już miałem zdjąć buty, gdy usłyszałem głos Daehyuna. Super, już po mnie. Odwróciłem się w jego stronę.
- Musiałem się przejść. Wiem, miałem nie wychodzić, ale chciałem ochłonąć. Tak wiem, powinienem był wziąć telefon. Przepraszam - powiedziałem i podszedłem do niego. Chciałem się przytulić.

- Odejdź - powiedziałem cicho. Zdziwiłem się na własne słowa. Nie wytrzymałem. Biegiem ruszyłem do swojego pokoju. Tego wszystkiego było już za dużo... Nawet nie zauważyłem, że kiedy ja się zamartwiałem, wszyscy wyszli z mieszkania. Zamknąłem drzwi na zamek i usiadłem na podłodze. Złość zmieszała się z zażenowaniem. Czułem się okropnie wiedząc, że odrzuciłem Himchana.

Jego słowa obiły się echem w mojej głowie. Zabolało mnie to. Łzy cisnęły mi się do oczu. Oparłem się o ścianę i zjechałem po niej w dół. Podkuliłem nogi i schowałem twarz w dłoniach. Nadal nie mogłem uwierzyć, że to powiedział.

Wiedziałem, że źle zrobiłem. Nie powinienem naskakiwać, aż tak na chłopaka. Był wrażliwy, więc odepchnięcie musiało źle na niego zadziałać. Starłem z policzka jedną łzę, która pokazała się przed nadmiar emocji i drżącą ręką przeczesałem włosy. Musiałem go przeprosić. Powoli wstałem i zacząłem otwierać drzwi, a kiedy już to zrobiłem zobaczyłem Himchana. Niewiele myśląc przytuliłem się do niego mocno. 
- Przepraszam...- wydukałem - To przez nadmiar emocji - powiedziałem jeszcze ciszej, czując zbierające się łzy. Nie zdziwiłbym się, gdyby to on mnie teraz odepchnął.

Przez chwilę nie reagowałem, ale po chwili mocno objąłem blondyna. Czułem się okropnie, ale i ulżyło mi, że nie jest na mnie zły.
- W porządku... Też przepraszam. Powinienem był ci powiedzieć, że wychodzę.

 Ścisnąłem go mocniej, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Nie chciałem go teraz puszczać. Przysunąłem się bliżej, tak, aby miedzy nami nie było żadnej odległości.

- No już, spokojnie. Nie gniewam się, więc nie płacz - czułem jego łzy na obojczyku. Odsunąłem się kawałek i scałowałem jego łezki. Chwilę później musnąłem jego usta.

Mruknąłem cicho i zamknąłem oczy, oddając pocałunek. Himchan chyba dobrze wiedział jak mnie uspokoić. Moje serce ponownie szybciej zabiło.

To zawsze go uspokajało. Zacząłem powoli wchodzić do pokoju, nie przestając go całować. Nie patrzyłem, gdzie idę. Wpadliśmy na łóżko, przewracając się.

Jęknąłem cicho czując, jak Himchan na mnie upada, ale całowałem go dalej. Nie dałem mu się odsunąć. Mimo, iż towarzyszył mi strach, że ktoś znowu może nas przyuważyć nie mogłem się powstrzymywać. Włożyłem ręce pod jego koszulkę.

Mam deja vu. Czyżby to samo działo się jakieś dwie godziny temu? Tylko tym razem byliśmy sami w domu, co cieszyło mnie ogromnie. Zdjąłem swoją koszulkę i ponownie przywarłem do jego ust.

Rękami wodziłem po jego pięknym ciele. Na prawdę miałem nadzieję, że teraz nikt nam nie przerwie. Od mojego ciała, aż biło gorąco.

Z pocałunkami zjechałem na szyję. Byłem już podniecony. Nagle poczułem, jak ociera się o moje krocze. Jęknąłem. Nawet nie spostrzegłem, kiedy znalazłem się pod nim.

Postanowiłem też coś zrobić. Zapunktować. Przejechałem językiem po jego wardze, następnie policzku szyi i obojczykach. Miałam nadzieję, że dobrze się sprawdzę.

Zamruczałem. Podobało mi się to. Czułem jak zasysa się na moje skórze. Po chwili pozbyłem się jego koszulki. Długo nie pobędziesz na górze, kochanie. Przewróciłem go i znowu wisiałem nad nim. Nachyliłem się i zassałem jego sutek.

Przygryzłem wargę i odchyliłem głowę do tyłu. Jak taka rzecz mogła sprawiać tyle przyjemności? Nogi oplotłem wokół bioder chłopaka, przyciągając je trochę bliżej swoich.

Poruszyłem biodrami, przez co otarłem się o niego. Jeszcze bardziej było mi gorąco. Przygryzłem jeden ze sutków, a drugi zacząłem szczypać palcami. Po chwili zjechałem językiem do pępka i zagryzłem przy nim skórę.

Jęknąłem cicho. Himchan dawał mi tyle przyjemności. Znowu zacisnąłem dłonie na kołdrze. Na mojej twarzy widać było znowu ten cholerny rumieniec.

Uśmiechnąłem sie na ten widok. Sprawnym ruchem rozpiąłem guziczek jego spodni i ściągnąłem je z niego. Nachyliłem się i pocałowałem jego męskość przez materiał bokserek. Pobawię się z nim trochę.

Przygryzłem wargę i spiąłem wszystkie mięśnie. Ten drażniący dotyk. Czułem, że bokserki się napinają... To było całkiem dziwne uczucie.

Przejechałem palcem w tym miejscu, po czym zacisnąłem na nim dłoń. Powolnym tempem zacząłem ugniatać jego kroczę.

Z moich ust wydobył się kolejny, tym razem bardziej dźwięczny jęk. Zacisnąłem oczy i przygryzłem wargę. To było takie wspaniałe. Rozkosz rozchodziła się po cały moim ciele.

Nieźle się podniecił. Zsunąłem z niego bokserki i rzuciłem je gdzieś na bok. Schyliłem się i wziąłem go do ust, krążąc językiem po napletku.

Czy on na prawdę musiał robić to w taki sposób? Wygiąłem się lekko, po czym oplotłem go nogami, trochę mocniej ściskając.

Poruszałem głową w górę i w dół. Czułem, jak spina mięśnie. Puściłem go.
- Rozluźnij się - nie pozwolę mu dojść. Nie teraz. Nagle się podniósł. Zdziwiłem się.

Teraz ja chciałem na trochę przejąć inicjatywę. Położyłem Himchana na łóżku i z rumieńcem złożyłem pocałunek na jego szyi, a następnie zjechałem do paska jego spodni. Odpiąłem go, a następnie rozpiąłem guzik spodni. Chciałem rozpiąć rozporek ręką, ale znalazłem lepsze rozwiązanie. Rozsunąłem go zębami, po czym zdjąłem spodnie Hima.

No proszę, chciał przejąć inicjatywę? Nie będę protestował. Ciekawiło mnie, co ma zamiar zrobić.

Co teraz mam zrobić? Musiałem chwilę się zastanowić. Pocałowałem chłopaka w usta, po czym mruknąłem mu do ucha, kolanem drażniąc jego męskość

Jęknąłem. Kurde, zaraz się na niego rzucę.
- Będziesz się ze mną bawić? - zapytałem z uśmiechem, dłońmi ściskając jego pośladki.

Uśmiechnąłem się pod nosem i przygryzłem płatek jego ucha, znowu go drażniąc. Paznokciami delikatnie drapnąłem go po klatce piersiowej.

Kolejny jęk wydobył się z moich ust. Trafiłeś w czuły punkt. Położyłem dłonie na jego biodrach i obaliłem go na łóżko. Teraz się Tobą zajmę skarbie. Pocałowałem go krótko, po czym oblizałem palec i delikatnie wsunąłem w jego wnętrze.

Rozszerzyłem trochę oczy, kiedy zdałem sobie sprawę, że znowu leżę pod Himchanem. Przygryzłem wargę czując jego palec. Na razie nie bolało, przynajmniej nie tak bardzo... Wygiąłem się lekko i przyciągnąłem go do pocałunku. 

Oddałem pocałunek, po czym nakazałem, by się położył. Poruszyłem palcem, a po chwili wsunąłem drugi palec.

Jęknąłem cicho i zacisnąłem dłonie na jego ramionach. Zamknąłem oczy i trochę napiąłem mięśnie. Musiałem się trochę rozluźnić, ale kiedy czułem palce w dupie to łatwe nie było, szczególnie, że zaraz miałem poczuć tam co innego.

Ruszałem palcami, dokładnie go rozciągając. Chciałem, aby jak najmniej go bolało. Trochę drżał.
- Nie bój się, będę delikatny - powiedziałem, całując go w czoło.

Starałem się rozluźnić, ale tak naprawdę byłem trochę przestraszony. W końcu to był mój pierwszy raz... Chciałem zaufać Himchanowi. Nabrałem w płuca sporo powietrza.

Wyjąłem palce i po chwili delikatnie w niego wszedłem. Spiął się jeszcze bardziej. Przytuliłem go, głaszcząc uspokajając po włosach. Nie ruszałem się, chciałem, żeby się przyzwyczaił.

Czułem ogromny ból. Zacisnąłem mocno oczy i przygryzłem wargę tak, że bolała. Ręce też mocniej zacisnąłem na kołdrze. Nie wiem ile czasu minęło, aż w końcu się przyzwyczaiłem, ale delikatnie poruszyłem biodrami dając znać chłopakowi, że już jest okej.

Powoli zacząłem się poruszać. Spokojnie, nie spieszy nam się. Jedną ręką złapałem dłoń Daehyuna. Chciałem go wesprzeć. Moje ruchy były delikatne i wolne.

Ścisnąłem mocno jego dłoń. Mimo, iż byłem w miarę przyzwyczajony... Bolało, ale z czasem powoli zaczęło przechodzić i zmieniać się w przyjemność.

- Jeżeli boli, to powiedz - wyszeptałem z troską. Nie chciałem, by bolało. Nachyliłem się i pocałowałem go w czoło.

- Jest okej...- powiedziałem ciężko oddychając. Jedną rękę zarzuciłem na jego szyję, gładząc ją palcami.

Po chwili trochę przyspieszyłem. Co jakiś czas zwiększałem tempo. Czułem, że długo już nie wytrzymam.

Jęki znowu się pojawiły. Każdy coraz bardziej dźwięczny i donośniejszy. Wiłem się pod jego dotykiem. Zacisnąłem palce na jego włosach.

Jeszcze chwila. Jęczałem coraz głośniej. Czułem ogromną rozkosz. Po chwili... doszedłem z krzykiem. Wyszedłem z chłopaka i opadłem na niego zmęczony.

Wydałem z siebie chyba najgłośniejszy jęk i oddychałem ciężko. Przytuliłem chłopaka do siebie z całej siły starając się uspokoić. Oblizałem usta.
-Kocham Cię- powiedziałem cicho.

Objąłem go delikatnie, układając jego głowę na moim torsie. Przykryłem nas kołdrą i zacząłem głaskać chłopaka po głowie.
- Ja Ciebie też - wyszeptałem. Po chwili jego oddech się uspokoił. Zasnął. Uśmiechnąłem się i już po chwili sam odpłynąłem.

Obudziłem się z bólem dolnej części ciała, ale nie żałowałem tego co zrobiliśmy. Dopiero po chwili zorientowałem się, że nadal leżymy w jednym łóżku nadzy. Zarumieniłem się lekko rozglądając się dookoła. Gdzie był YoungJae... Czy już był w pokoju?

Nawet nie wiem, która była godzina. Spałem spokojnie. Czułem się świetnie. Byłem szczęśliwi, że to wczoraj zrobiliśmy. Otworzyłem oczy dopiero wtedy, kiedy poczułem, że Dae się wierci. Spojrzałem na niego zaspanym wzrokiem, po czym uśmiechnąłem się i przytuliłem do siebie mocno, całując w policzek.
- Dzień dobry. 

- Dzień dobry- wyszeptałem i sam się uśmiechnąłem. Znowu położyłem głowę na jego torsie. Jeszcze chwilę chciałem tak poleżeć.

- Dobrze spałeś? - zapytałem z uśmiechem. Przytuliłem go bardziej, zaczynając się bawić jego włosami. 

- Yhm...- mruknąłem i podniosłem się trochę. Palcami zacząłem wodzić po jego policzku i szyi. Na prawdę był piękny.

Uśmiechnąłem się, nachylając się nad nim i całując te jego słodkie usta. Nie miałem najmniejszej ochoty wstawać.

Oddałem pocałunek, podpierając się jedną ręką, żeby nie upaść. Przysunęłem się trochę bliżej, tak, aby nam obydwu było wygodniej.

Całowaliśmy się dość długo. Powoli zaczęło brakować mi powietrza. Odsunąłem się na chwilę. 
- Kocham cię - wyszeptałem, tuląc go do siebie .

- Ja Ciebie też- odpowiedziałem z uśmiechem i wtuliłem się w niego mocno. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w bicie jego serca.

- Skarbie, trzeba wstać - powiedziałem cicho. Nie chciałem go puszczać, ale czułem się trochę nieświeżo.

- No wiem...- mruknąłem cicho i odsunąłem się od chłopaka. Powinienem się umyć po... Po tej nocy.

- Co powiesz na wspólną kąpiel? - zapytałem. Miałem nadzieję, że chłopak się zgodzi, bo nie chciałem się z nim rozstawać nawet na minutę.

Zarumieniłem się delikatnie i oblizałem usta. 
- Okej- wydukałem w końcu i się uśmiechnąłem.

Uśmiechnąłem się, po czym wstałem i ruszyłem na poszukiwania moich bokserek. Nie pójdę przecież przez pół korytarza z gołą dupą. W końcu je znalazłem i założyłem na siebie, czekając na Dae. 

Nie odkrywając się, szukałem swoich majtek wiercąc się w te i z powrotem po łożko, aż nagle je znalazłem. Uśmiechnąłem się jak głupi i założyłem je. Wstałem, a ból u podstawy kręgosłupa dał o sobie znać, ale dało się go znieść.

Podszedłem do niego i objąłem go w pasie.
- Bardzo boli? - zapytałem z troską.

- Nie, da się znieść- odpowiedziałem z uśmiechem. Nie chciałem, żeby się martwił. Przeciągnąłem się trochę i złapałem jego dłoń.

- No to dobrze - powiedziałem, ściskając jego dłoń. Obaj wyszliśmy z pokoju, kierując się do łazienki. W całym domu było podejrzanie cicho. Otworzyłem drzwi od owego pomieszczenia, przepuszczając Daehyuna pierwszego, po czym sam wszedłem za nim i zamknąłem drzwi na klucz. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu.

- Czy oni w ogóle są w domu...?- spytałem stając na środku łazienki. Patrzyłem jak Himchan zamyka drzwi i się uśmiechnąłem.

- Nie mam zielonego pojęcia. W tym momencie interesujesz mnie tylko ty - mówiąc to, objąłem go, namiętnie całując.

Mruknąłem, przysuwając się do niego bliżej. To było takie wspaniałe uczucie. Drapnąłem go lekko po plecach.

Czułem się wspaniale. Po chwili oderwałem się od niego, zdejmując majtki. Wlazłem pod prysznic i wystawiłem rękę w kierunku chłopaka.
- Chodź.

To ciało... Uśmiechnąłem się pod nosem i zmrużyłem delikatnie oczy. Sam zdjąłem swoje bokserki i podszedłem do chłopaka.

Przyciągnąłem go blisko siebie i odkręciłem ciepłą wodę. Po chwili wziąłem gąbkę, nalewając na nią żel i powolnymi ruchami zacząłem myć jego ciało.

Pozwoliłem mu, aby mnie mył, ale nie chciałem stać bezczynnie. Sam wziąłem na ręce trochę płynu i wodziłem nimi po jego ciele.

Czułem się nieziemsko, kiedy sunął dłońmi po moim torsie, plecach, ramionach. Zjechałem gąbką na jego pupę, delikatnie je myjąc. Nalałem na palec trochę płynu i wsunąłem go między pośladki chłopaka. Starałem się nie sprawić mu dodatkowego bólu, ale musiałem pozbyć się swojej spermy z jego ciała.

Jęknąłem, zamykając oczy. Palce zacisnąłem na jego ramionach, wbijając z nie przez przypadek swoje paznokcie. Czoło oparłem o jego klatkę piersiową.

- Spokojnie kochanie - powiedziałem, całując go w czubek głowy. - Wszystko okej? - zapytałem.

- Tak - powiedziałem cicho i rozluźniłem trochę uścisk. Bolało, ale musiałem wytrzymać.

- Widzę, że bardzo cię boli - przestałem. Nie mogę patrzeć, jak cierpi. Przytuliłem go mocno do siebie, jedną ręką głaszcząc do po głowie.

Dopiero teraz zauważyłem, że oddycham trochę szybciej. Oblizałem usta i zamknąłem na chwilę oczy. Ból podstawy kręgosłupa jak na razie nie ustawał.

Oddychałem szybko. Miałem nadzieję, że i tym razem moja metoda zadziała. Nachyliłem się i musnąłem jego wargi. Delikatnie, tak, aby się uspokoił.

Mruknąłem i wplotłem mokre palce w jego włosy. Uspokoiłem się bardzo szybko, chociaż i tak czułem ból.

Nagle ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Odsunąłem się od chłopaka.
- Czego?!
- Długo jeszcze kurde?! Siedzicie tam już ponad pół godziny!
- Spierdalaj Jong! - warknąłem i wróciłem do ust Dae.

Zaśmiałem się cicho i oddawałem pocałunki. W końcu nikt nie mógł nam przerwać.

Tak bardzo cieszyłem się, że zamknąłem drzwi na klucz. Nie mają jak nam przerwać. No.. chyba, że zadzwonią po ślusarza.

Zacząłem znowu go myć, a chwilę później, spłukałem nas obydwu wodą. Starałem się nie przerywać pocałunku.

Zaczęło mi się robić chłodno. 
- Kochanie, chodź już, bo robi się zimno - szepnąłem mu do ucha, delikatnie je całując. Wyszedłem z kabiny, łapiąc go za rękę, aby się nie wywrócił.

Poszedłem za Himchanem i obwinąłem się ręcznikiem. 
- Cholera.. Nie wziąłem ciuchów, mam nadzieję, że coś tu jest...- mruknąłem drapiąc się po głowie.

Wziąłem szlafrok z wieszaka i założyłem na siebie, po czym wyszedłem z łazienki. Musiałem coś zjeść, bo zaraz chyba umrę.

Znalazłem jakieś ciuchy i przeciągnąłem się. Wyszedłem z łazienki zaraz po Himchanie.

Zszedłem na dół i pod razu poszedłem do kuchni. Siedzieli tam wszyscy. Nie rozumiem, czemu byli tak cicho. Oni i cisza? Zdarzył się cud!

Poszedłem za nim. Byłem głodny. Kiedy zobaczyłem wszystkich zatrzymałem się w pól kroku.
- Co tu tak cicho? - zapytałem, po czym zacząłem sobie robić kawy. - Gdzie was wszystkich wczoraj wywiało?

- E..om... - odezwał się YoungJae - Ładnie wyglądaliście, leżąc razem w łóżku - zakasłał, a ja się zaczerwieniłem.

Zachłysnąłem się dopiero co zrobioną kawą. Zacząłem kaszleć. Kurwa, wiedziałem! 
- Eee tego… no… Jak tam wasza restauracja Bang? - zapytałem, chcąc zmienić temat.

- Dobrze  - powiedział Bang, wyszczerzając się szeroko i patrząc na naszą dwójkę. Poczułem się dziwnie. Przełknąłem ślinę i przeczesałem włosy, otwierając lodówkę, żeby się zasłonić.

- Pokaż się Dae!- krzyknął Jongup, a po chwili poczułem jak ktoś mnie cięgnie do tyłu. Szybko zakryłem twarz dłońmi. Byłem cały czerwony.

Nie powiem, zawstydziłem się trochę. Tak twardo spałem, że nie słyszałem, kiedy YoungJae wszedł do pokoju. Yhhhh, następnym razem zamknę drzwi!

- YoungJae...Zostaw mnie!- krzyknąłem.
- Niee..- zanucił, a po chwili ktoś zaczął odsuwać moje ręce od twarzy. 
- Jaki czerwony!- wykrzyknął JongUp, a ja odwróciłem głowę. Cholera jasna, teraz pewnie byłem jeszcze bardziej czerwony.
- YoungJae. Puść!- spróbowałem się wyrwać, ale chłopak mocno mnie trzymał, a Jongup odsuwał moje ręce, którymi próbowałem zakryć twarz. 
- Patrzcie jak uroczo - powiedział Jongup.

- Bardzo uroczo - powiedziałem, uśmiechając się do Daehyuna. Chciałem to jakoś obrócić w żart. Trudno, stało się. 

piątek, 26 lipca 2013

B.A.P - rozdział 6

Himchan - Diru
Daehyun - Ookami
Zelo - Diru
Bang - Ookami


Leżałem w tym łóżku, czekając, aż Daehyun wróci. Czułem się gorzej. Miałem nadzieję, że Bang znajdzie chwilę czasu, żeby mnie zawieźć.

Yongguk podniósł na mnie wzrok, posyłając pytające spojrzenie.
- Zawieziesz Himchana do lekarza?- spytałem drapiąc się po głowie.
- Co się stało?- spytał. Widać było, że jest zmartwiony. W końcu się przyjaźnili.
- Przeziębił się...
Bang tylko westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
- Boże...- mruknął i wstał z kanapy- Niech się ubiera i schodzi na dól- powiedział, a ja tylko wydukałem podziękowanie i pobiegłem do Himchana.


Przysypiałem już na tym łóżku. No ale nie dane mi było zasnąć, bo do pokoju wpadł Dae, każąc mi się ubierać. Mozolnie wygrzebałem się z pościeli podszedłem do szafy. Wziąłem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do łazienki się ubrać. Gdyby nie ściany, już dawno bym się przewrócił.

Himchan z minuty na minute wyglądał coraz gorzej. Całkowicie się przeziębił. Przetarłem twarz ręką i usiadłem na łóżku. Miałem nadzieję, że to na prawdę tylko zwykłe przeziębienie.

Wlazłem do tej łazienki i obmyłem twarz wodą. Była tak przyjemnie chłodna. Wytarłem się i ubrałem czyste rzeczy, a brudne wrzuciłem do kosza na brudy. Powoli wyszedłem z łazienki i zszedłem na dół. W przedpokoju czekał już Yongguk.
- Możemy jechać - powiedziałem, po czym założyłem kurtkę, buty i opatuliłem się szalikiem.


Stwierdziłem, że pójdę do siebie. Kiedy tam dotarłem zobaczyłem, że YoungJae nie ma w pokoju. Pewnie znowu był gdzieś z Jongiem. Uśmiechnąłem się pod nosem i wziąłem z szafy jakieś ciuchy. Miałem ochotę na prysznic.


Z każdą minutą miałem coraz większą gorączkę. Czułem to. W końcu dojechaliśmy do szpitala. Przyjęli mnie niemal natychmiast. Co się okazało? Mam zapalenie oskrzeli. Świetnie.

Wszedłem pod prysznic puszczając ciepła wodę. Bylem zestresowany przeziębieniem Himchana i miałem nadzieje, ze wróci jak najszybciej. Kiedy sie umyłem oplotłem sie ręcznikiem w pasie i przeczesałem mokre włosy, po chwili biorąc sie za ubieranie. Kiedy wyszedłem z łazienki zobaczyłem Zelo.
-Hyung, widziałeś może Yongguk-hyunga?- spytał.
-Pojechał z Himchanem do lekarza...- powiedziałem cicho, a o chwili sie do niego uśmiechnąłem - Niedługo wróci.


Pojechaliśmy jeszcze po drodze do apteki. Bang wykupił wszystkie leki i teraz już wracaliśmy do domu. Ledwo wszedłem do środka. Rozebrałem się i poszedłem na górę. Gdy tylko stąpnąłem na ostatnim stopniu, zobaczyłem Dae.

- Mam nadzieje- odpowiedział z uśmiechem.
Stałem jeszcze przez chwile gadając z nim o jakiś pierdołkach, aż w końcu młodszy poszedł, a ja zauważyłem Himchana. Widziałem, ze ciężko mu sie idzie, więc podszedłem do niego i pomogłem mu dojść do pokoju. Od razu kazałem mu sie położyć pod kołdrą.
-No i co jest?- spytałem zmartwiony.


Blondyn pomógł mi dojść do łóżka. Byłem mu wdzięczny za tę opiekę.
- Mam zapalenie oskrzeli - wychrypiałem, po czym zakasłałem. Czułem, jakby miałoby mi zaraz wybuchnąć gardło.


Wzdrygnąłem sie. Serio było tak źle? Oblizałem usta i spojrzałem zatroskanym wzrokiem na hyunga. Jedyne co moglem teraz zrobić było opiekowanie sie nim. Chciałem, żeby jak najszybciej wyzdrowiał. Naprawdę nie powinien wtedy dawać mi swojej bluzy chociaż.... nie sądzę, żeby to stało sie z dnia na dzień. Mimo wszystko nadal czułem sie trochę winny.


- Nie martw się, wyzdrowieję - powiedziałem, uśmiechając się. - Będę brać leki, odpoczywać i szybko dojdę do siebie - podniosłem się i dałem mu całusa w czoło. - W usta nie dostaniesz, bo się zarazisz.

- Musisz szybko wyzdrowieć - powiedziałem , a kiedy dostłlem całusa w czoło, na moich policzkach pojawił sie delikatny, nielubiany przeze mnie rumieniec. Usmiechnąłem sie nieśmiało.

- Chyba się prześpię - powiedziałem. Byłem zmęczony. Chciałbym być już zdrowy. To jest cholernie uciążliwe.

Minął tydzień od wizyty Himchana u lekarza. Przez ten cały czas starałem się nim opiekować, a do tego martwiłem się. Po tym czasie chłopak wyglądał zdrowiej co mnie bardzo cieszyło. Już nie musiał cały czas leżeć w łóżku. Przez ten czas spałem w pokoju Himchana. Po prostu na ten czas zamieniłem się z Bangiem, który miał spać w pokoju z YoungJae, ale chyba spal z Zelo, a Yong z Upem..

Byłem już zdrowszy, jednak ciągle siedziałem w domu. Próbowałem namówić Dae, żeby wypuścił mnie chociaż do ogrodu, ale był uparty jak osioł. Potrzebowałem trochę świeżego powietrza. No ale trzymają mnie w domu.

Wstałem wcześnie, ale Himchana nie było już w łóżku. Miałem tyko nadzieje, ze nigdzie nie wyszedł. Wstałem z łóżka, poprawiając spodnie od piżamy i przeciągnąłem sie. Wyszedłem z pokoju w poszukiwaniu Hyunga.

Siedziałem sobie w kuchni i popijałem kawę. Nic się ciekawego w sumie nie działo. Chciałbym już wyjść. Nagle w kuchni pojawił się Dae.
- Skarbie, mogę już wyjść? Proszę, nie wytrzymuję w tym domu... - wymamrotałem.


- Nie, musisz wyzdrowieć... - powiedziałem ziewając i przeczesałem włosy. Nadal bylem zaspany. Powolnym krokiem podszedłem do lodówki, szukając czegos do jedzenia. Znowu zrobiłem sobie płatki. To chyba było z lenistwa.

- No ale ja już jestem zdrowy... - marudziłem. Podszedłem do chłopaka od tyłu i przytuliłem się do jego pleców. - Proszę... - powiedziałem i pocałowałem go w kark.

Wzdrygnąłem się kiedy poczułem jego wargi.
- N-nie- zająknąłem się mówiąc już mniej pewnie. Nie mogłem go wypuścić. Bang chyba by mnie zabił.


Odwróciłem go w swoją stronę.
- Nie? A może jednak? - zapytałem z uśmiechem, całując go w usta. Tak bardzo mi tego brakowało przez tę cholerną chorobę.


Zarumieniłem się, ale oddałem pocałunek. Próbował mnie na to wziąć? Co to to nie. Potrafiłem być uparty, chociaż... Himchan powoli mnie łamał.

Miałem nadzieję, że się złamie. Nie mogłem już wytrzymać w zamknięciu. Jednak chwilę później zapomniałem, że tym pocałunkiem chciałem go przekonać. Tak bardzo stęskniłem się za jego ustami, że kompletnie odpłynąłem. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek.


Oparłem sie o blat kuchenny oddając pocałunki. Ręce zarzuciłem na jego szyje, swoje szczupłe palce wplatając w jego włosy. To było takie mile uczucie znowu sie z nim całować. Serce bilo szybciej, a brzuch znowu łaskotał.

Miał takie miękkie usta. Mógłbym go całować bez przerwy. Już miałem zamiar przenieść się w wygodniejsze i bardziej ustronne miejsce, kiedy usłyszałem krzyki.
- Ostatnio w ogóle nie masz dla mnie czasu! Zapomniałeś o mnie czy jak?! - to był głos Zelo.


Odsunąłem się od Himchana i spojrzałem na niego zdziwiony. Czy Zelo właśnie krzyczał... co się stało? Powolnym krokiem podszedłem do drzwi ciągnąc za sobą Himchana i zobaczyłem Zelo, który krzyczy na Yongguka.
-Zelo... o co ci chodzi..? - spytał Bang, podchodząc do chłopaka bliżej, ale on tylko się odsunął.


- O co chodzi?! Dobrze wiesz, o co chodzi! Cały czas mnie olewasz! - krzyknął Zelo. Jego oczy były zaszklone. Maknae był wrażliwy, nie dziwię się, że wygląda, jakby miał się zaraz rozpłakać. Zelo miał rację, to było widać. Bang coraz rzadziej spędzał z nim czas. Żal mi go było.

Bang w tym momencie stał nie wiedząc co zrobić. Widać było, że wie, iż Choi ma rację.
-Zelo...- powiedział cicho Bang. Widziałem, że zastanawia się co powiedzieć. W sumie zauważem, że mało ze sobą przebywają, ale to przez to, że Bang musiał pisać kolejne piosenki. Musiało to bardzo boleć młodszego.


- Widzisz, nawet nie masz nic na wytłumaczenie. Świetnie kurde! W takim razie dalej zajmuj się sobą, nie będę ci przeszkadzał - ostatnie zdanie wypowiedział cicho. Płakał. Biedny... Zelo ubrał buty i kurtkę, po czym wyszedł z domu.

Bang stał chwilę jak słup.
-Idź za nim, kurwa!- krzyknąłem w końcu. Nie moglem juz na to patrzeć, a tym bardziej martwiłem sie o to czy Zelo nic sie nie stanie. Bang spojrzał na mnie, a po chwili rzucił wszystko, nawet nie ubierając sie do końca, zalożył tylko buty i wybiegł z mieszkania. "Kolejny będzie chory..."- pomyślałem.

Biegłem przed siebie. Płakałem. Czułem się odrzucony. Starałem się jakoś wytrzymywać to, że ma dla mnie mało czasu, ale to już osiągnęło swoje apogeum. Miałem dość.

Po krzyku Daehyuna, wybiegłem z domu jak najszybciej się dało, nie zwracając uwagi na to, że mam bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Zimny wiatr drażnił moją skórę, ale to teraz nie było ważne. Gdzie mógł pobiec Zelo? Jak coś mu się stanie to będzie moja wina, a do tego martwiłem się o niego. Miał rację, ostatnio mało co z nim rozmawiałem i wszystko odkładałem na później. Zauważyłem go dopiero przy wejściu do parku, przyśpieszyłem i złapałem go za rękę zatrzymując. Musiałem teraz trochę uspokoić oddech.

Czułem jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Wiedziałem kto to. Za wszelką cenę musiałem się wyrwać. Chciałem być sam.
- Puszczaj mnie! Nie jestem ci już pewnie potrzebny! Zostaw! - krzyknąłem.


Trzymałem go mocno, a jego słowa trochę mnie zabolały. Spojrzałem mu prosto w oczy.
-Przestań pieprzyć! Nie puszczę cię!- krzyknąłem- Jesteś mi potrzebny!- powiedziałem oblizując usta i łapiąc oddech.

- To zacznij to wreszcie okazywać!! - wrzasnąłem. - Chcę poczuć, ze jestem potrzebny... że mnie kochasz... - znowu się rozpłakałem. To było dla mnie za dużo.


Nie mogłem patrzeć na jego łzy. Po chwili przyciągnąłem go mocno do siebie i przytuliłem. Nie miałem zamiaru go puścić.
-Nie rycz - powiedziałem głaszcząc go po głowie -Kocham cię- powiedziałem pierwszy raz od dłuższego czasu. Było to szczere i miałem nadzieje, ze Zelo to zauważy.


Wtuliłem się w niego jak najmocniej się dało. Cieszyłem się na te słowa, ale trochę było mi przykro, że tak rzadko mi to mówi.
- J-Ja Ciebie też... - wyszeptałem, starając się uspokoić.


Zatrząsłem sie pod wpływem chłodnego powietrza, ale nie odsunąłem sie od Zelo. Wręcz przeciwnie. ścisnąłem go jeszcze mocniej. Miałem zamiar teraz poświęcać mu więcej czasu.

- Hyung, przeziębisz się... - wyszeptałem. Wtuliłem się jeszcze bardziej, bo było mi trochę zimno. - Wracajmy...

Odsunąłem sie od niego i złapałem go za rękę. Miał racje moglem się przeziębić, a tego nie chciałem.
-Co ty na to żeby dzisiaj gdzieś wyjść?- spytałem uśmiechając sie do niego szczerze i ścisnąłem jego dłoń. Nadal bylem zły na siebie, ze go olewałem.


- W porządku... - powiedziałem już trochę weselszy. Miałem nadzieję, że to nie jest chwilowe i że za pare dni nie zacznie mnie znowu olewać. - A gdzie?

- Może do restauracji?- spytałem. Mieliśmy swoją ulubioną restaurację, więc byłem pewny, że Zelo, będzie wiedział co chodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Okej! - przytaknąłem z uśmiechem. Byliśmy już pod domem. Weszliśmy do środka i poszliśmy na górę. Miałem nadzieje, że już wszystko będzie dobrze.

Denerwowałem się co będzie z Bangiem i Zelo. Siedziałem z Himchanem w salonie o tym rozmawiając, aż w pewnym momencie usłyszałem otwieranie się drzwi. Szybko wstałem z miejsca i podszedłem, aby zobaczyć przedpokój. Bang trzymał Zelo za rękę.

Widziałem jak idę w kierunku schodów, trzymając się za ręce. Już chyba było dobrze. Bang, przyjacielu, nie spieprz tego. Weszli po schodach na górę. Podszedłem do Daei przytuliłem go.
- No to chyba mamy po kłótni - powiedziałem, uśmiechając się.


- Chyba tak- uśmiechnąłem się. Ucieszyło mnie to, że się pogodzili.
- Robimy coś dzisiaj?- spytałem- Nie, nigdzie nie wychodzisz- dodałem szybk
o

- Nosz kurde! - a już miałem nadzieję, że uda mi się wydostać z tej klatki, zwanej dormą. - Jesteś pewny? - złapałem Dae w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię. Wszedłem z powrotem do salonu i płożyłem go na kanapie, zaczynając łaskotać. To będzie moja zemsta!

- Jestem pewny, nigdzie nie...- chciałem powiedzieć, ale poczułem jak mnie podnosi, a potem kładzie na kanapie. O co chodzi... Po chwili zacząłem się głośno śmiać.
- Zostaw- powiedziałem przez śmiech próbując się wyrwać.


- Co mówisz? Nie słyszę... - powiedziałem, ale nie przestałem go łaskotać. Kochałem to, jak sie śmiał. - Poproś ładnie, to może przestanę.

-Nie, nie łaskocz - wydukałem wierzgając nogami. Miałem nadzieje, ze go nie kopne-No...dobra... przestań... proszę -mówiłem przez śmiech, próbując sie odsunąć, lub jakkolwiek sie odsunąć.

- Słucham? Co mówisz? - zapytałem już głośno się śmiejąc. Haha, chyba polubię to łaskotanie.

-Himchan!- zaśmiałem sie i przekręciłem sie na bok, rekami odpychając jego ręce, albo przynajmniej próbowałem, bo to łatwe nie było.

Nachyliłem się nad bardziej i zatrzymując go, musnąłem jego wargi. Kurde, nadal nie wiem, czym smakują. Są takie słodkie

Kiedy w końcu przestał mnie łaskotać odetchnąłem z ulga. Po chwili poczułem jak mnie całuje. Mruknąłem cicho i zamknąłem oczy, palce ponownie wplatając w jego włosy.



wtorek, 16 lipca 2013

B.A.P - rozdział 5


W pierwszej kolejności chcę przeprosić za to, że dłuuuugooo nie było żadnej notki. Spowodowane jest to głównie tym, że mama zabrała mi kompa, a ja jestem skazana na tablet. Z tego urządzenia nie jestem w stanie dodawać notek. Teraz korzystam z okazji, że są wakacje i do piętnastej mamy nie ma w domu. Jeszcze w tym tygodniu postaram się dodać szósty rozdział. Nie wiem, w jakich odstępach czasowych będę dodawać kolejne, ponieważ wiadomo, że są wakacje, a wakacje oznaczają dużo wyjazdów. W sierpniu wyjeżdżam na dwa tygodnie do Anglii, więc nie wiem, czy będę miała internet. Ale nie martwicie się. Póki jestem w domu, będę dodawać nowe rozdziały. 
Także tego... Zapraszam do czytania :)


Diru - Himchan
Ookami - Daehyun

Kiedy usłyszałem słowa Himchana siedziałem jak słup soli, nie dowierzając. Czy on naprawdę to powiedział? Nie wierzyłem w to, a tym bardziej nie miałem pojęcia jak zareagować, bo w końcu podobałem się Himchanowi, który podobał się mnie.

- Pewnie mam ci zejść z oczu, prawda? - powiedziałem. Westchnąłem, wytarłem łzę, która popłynęła mi po policzku, po czym wstałem i skierowałem się w stronę schodów.

Nie odzywałem się, ale kiedy wstał, wyciągnąłem rękę otwierając usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłem. Nie zdążyłem go złapać, więc szybko wstałem i przytuliłem się mocno do jego pleców. Nie miałem zamiaru go teraz puszczać. To było jak sen.

On mnie... Ale... Byłem pewien, że mnie znienawidzi. On mnie przytulił. 
- Daehyun...

Ścisnąłem go mocniej. Musiałem się zastanowić nad tym co mu powiedzieć i postarać się wydusić jakieś słowo. Po chwili w końcu się odezwałem.
- Jestem taki szczęśliwy- szepnąłem i zamknąłem oczy.

- Dae... Co ty...? - byłem w szoku. Nie wiedziałem, co mam zrobić, co o tym myśleć. - Nie jesteś na mnie zły?

- Czemu mam być zły?- spytałem cicho- Skoro jestem szczęśliwy...- uśmiechnąłem się. Nadal nie wierzyłem, że to prawda, a może po prostu śniłem?

- Nie rozumiem... Jak to, jesteś szczęśliwy? - wydukałem. Nic nie rozumiałem. Dae jest szczęśliwy? To wszystko było dziwne.

- Nie rozumiesz?- spytałem- Też mi sie podobasz- wydukałem po chwili zawahania, bo w końcu też się tym denerwowałem. Miałem nadzieję tylko, że chłopak sobie ze mnie nie żartuje, ale po tym jak to powiedział i po tej łzie. Nie wyglądało na to.

- Na-Naprawdę? - nie mogłem w to uwierzyć. To było jak sen. Miałem wrażenie, że zaraz się obudzę. Ja mu się podobam… Mam ochotę skakać z radości. W końcu postanowiłem spojrzeć mu w twarz. Powoli odwróciłem się do niego.

Kiedy zaczął się odwracać, odtworzyłem oczy i na niego spojrzałem. Zdecydowanie nie kłamał, ale... Teraz jakoś ciężko było mi nie odwracać wzroku. Uśmiechnąłem się do niego nieśmiało. 

Jestem taki szczęśliwy, choć nadal bałem się, że to tylko sen. Uśmiechnąłem się do niego i przytuliłem do siebie mocno. Chciałem go trzymać w swoich ramionach już zawsze. Po chwili delikatnie się od niego odsunąłem. Nachyliłem się i musnąłem jego wargi. W tym momencie nie liczyło się nic innego. Był tylko on.

Przytuliłem się do niego mocno, a kiedy mnie odsuwał zdziwiłem się. Kiedy musnął moje wargi zrobiło mi się gorąco na twarzy, a później w całym ciele. Przysunąłem się jeszcze bliżej i sam delikatnie musnąłem jego usta.

Trochę się zdziwiłem, kiedy oddał pocałunek. Po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Mogłem tak trwać do końca życia. W końcu byłem szczęśliwy.

Rękę przeniosłem ne jego szyję, powoli wplatając pace w jego ciemne, miękkie włosy. Tyle na to czekałem, chociaż nie sądziłem, że Himchan może czuć to co ja. To naprawdę był jeden ze szczęśliwszych dni w moim życiu.

Czułem, jak wplata palce w moje włosy. Przyciągnąłem go do siebie bliżej, pogłębiając pocałunek. Nie byłem w stanie opisać, co wtedy czułem. Normalnie dostałem skrzydeł. Jeżeli ktoś nam teraz przerwie, osobiście powyrywam nogi z dupy tej osobie.

Całowanie się z Himchanem było cudowne. To było całkowicie co innego, a jednakowo tak wspaniałego. Jedną dłoń zacisnąłem na jego koszulce, ponownie muskając jego wargi.

Nie chciałem przerywać tej pięknej chwili, ale brakowało mi już powietrza. Delikatnie odsunąłem się, ale nadal trzymałem go w ramionach. Czułem motyle w brzuchu.

Wtuliłem się niego mocno. Moją twarz musiał teraz pokrywać różowy rumieniec. Chciałem się go jak najszybciej pozbyć, ale teraz chciałem stać z Himchanem. Tak ładnie pachniał...

Objąłem go jeszcze mocniej. Chciałem być jak najbliżej. Był taki słodki, w dodatku jeszcze był cały czerwoniutki. 
- Ko-Kocham cię… - powiedziałem cichutko, ale byłem pewny, że to słyszał.

Rozszerzyłem oczy, po czym uśmiechnąłm się delikatnie, zaciskając dłonie na jego koszulce.
- Ja Ciebie też- powiedziałem jeszcze ciszej, niż on i zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Nie lubiłem tego.

W tym momencie zbierało mi się na płacz. Radości rzecz jasna. To był chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nigdy bym nie przypuszczał, że Daehyun czuje do mnie to samo, co ja do niego. 

Stałem tak, przytulając się z nim, a po chwili usłyszałem, że ktoś wchodzi do salonu, ale wolałem nie sprawdzać kto to. Mogłem się domyślić, że wcześniej czy póżniej ktoś tu wejdzie.

Słyszałem kroki. Nie bałem się, że ktoś nas przyłapie. Nie obchodziło mnie to. Odwróciłem głowę w stronę wejścia i ujrzałem JongUp’a i YoungJae. Zachciało mi się śmiać na widok ich bardzo inteligentnych min. To było bezcenne. 
- No co? - zapytałem, chichocząc.

Sam spojrzałem kto śmiał nam przerwać. Na początku patrzyłem na nich z pokerową twarzą, ale po chwili zacząłem się z nich śmiać. Wyglądali genialnie.

Teraz śmiałem się razem z Dae. 
- Na co się tak patrzycie? Zobaczyliście ducha czy jak?
- Nie, wy… ten no… - jąkał się Moon. To było przezabawne. 

- Co?- spytałem i zaśmiałem się. Usiadłem na kanapie, aby nie przypadkiem się nie przewrócić. 
- To... E... Okej...- powiedział YoungJae, a po chwili potrząsnął głową- Słodko wyglądaliście- powiedział.

Zaśmiałem się.
- Dzięki. Wy też - powiedziałem. Spojrzeli się na mnie, nie wiedząc o co mi chodzi. - Trzymacie się za ręce - oznajmiłem. Spojrzeli po sobie, momentalnie puszczając swoje dłonie. Obaj się zarumienili.

Dopiero teraz zauważyłem, że JongUp i YoungJae trzymają się za ręce. Zdziwiłem się. Czyżby kolejna parka? 
- YoungJae... Pogadamy wieczorem- zaśmiałem się. 
- O..okej...- odpowiedział i uśmiechnął się nerwowo cały czerwony.

Usiadłem obok Daehyuna i objąłem go ramieniem, przysuwając bliżej siebie. Czułem się spełniony. Po tak długim czasie... Nareszcie. 
YoungJae i Moon się ulotnili. Zawstydzili się trochę.

- To było dziwne..- przyznałem po jakimś czasie, uśmiechając się. Oparłem głowę o ramię chłopaka. Zdecydowanie musiałem porozmawiać z YoungJae i to nie tylko po to, aby wypytać o Jonga.

- No trochę bylo - uśmiechnąłem się. Po chwili ziewnąłem przeciągle. Wyjrzałem przez okno. Była zbyt ładna pogoda by siedzieć w domu. - Idziemy gdzieś? Nie chce mi się siedzieć w domu - wymamrotałem znudzony.

- Idziemy- powiedziałem i wstałem, łapiąc Himchana za rękę. Musiałem trochę powdychać świeżego powietrza, a do tego mogłem wyjść z Himchanem.

Zaśmiałem się i poszedłem za chłopakiem. Po drodze zarzuciłem jeszcze bluzę i obaj wyszliśmy. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, Daehyun trzymał mnie za rękę. Czy może być jeszcze lepiej?

- To gdzie idziemy?- spytałem rozglądając się dookoła. Była taka piękna pogoda, że, aż miałem ochotę biegać, skakać i śpiewać, chociaż to nie dziwne. W końcu byłem najgłośniejszy.

- A gdzie chciałbyś pójść? - zapytałem, bardziej ściskając jego dłoń, jakbym bał się, że mi ucieknie. Tego bym nie chciał.

- Może do parku?- spytałem, przyglądając się lecącym ptakom. Czasami miałem ochotę zamienić się z nimi ciałami. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Himchana.

- Jak sobie życzysz - powiedziałem i cmoknąłem go w czoło. Więc poszliśmy do parku. Naprawdę nie zapowiadało się, aby coś miało zepsuć tę pogodę. Chodziliśmy sobie powoli. Nagle poczułem coś mokrego na twarzy. Spojrzałem w niebo i dostrzegłem deszcz. Rozpadało się i to dość mocno. Trzymając blondyna, pobiegłem przed siebie, do małej altanki, by ochronić go przed deszczem. Momentalnie zrobiło się zimno.

Kiedy zaczął padać deszcz, zdziwiłem się. Chłodne krople powoli kapały mi na twarz. Biegłem za Himchanem i kiedy byliśmy już w schronieniu, zatrząsłem się z zimna i oplotłem ramionami.

Było mu zimno. Ponownie zdjąłem bluzę i otuliłem nią jego ciało, po czym przytuliłem go mocno do siebie. Nie pozwolę, żeby było mu zimno. Co to to nie! Najwyżej ja będę chory, co jest bardzo możliwe, skoro siedzę w krótkim rękawku.

- Będzie ci zimno...- powiedziałem, a po chwili wpadłem na pomysł. Zdjąłem z siebie bluzę. Założyłem znowu na chłopaka, zakładając mu też kaptur i przytuliłem się do niego wchodząc pod bluzą. Tak było o wiele lepiej.

- Nie będzie - powiedziałem, a po chwili poczułem na sobie swoją bluzę i przytulającego się blondyna. Heh, słodziak. Pocałowałem go w czubek głowy i rozkoszowałem się jego bliskością.

Ścisnąłem go mocniej, kiedy poczułem powiew wiatru. Podniosłem głowę i spojrzałem w jego piękne ciemne oczy. Kaptur zasłaniał trochę jego twarzy.

- Zimno? - zapytałem. Muszę przyznać, że sam zamarzałem. Dziwne to było, bo zwykle jest mi ciepło. Czułem jak kręci mnie w nosie. Odwróciłem głowę na bok, kichając.

- Cholera...- mruknąłem. Zastanowiłem się. 
"Może to pomoże?" pomyślałem i kiedy chłopak kichnął po chwili zawahania przysunąłem się i złączyłem nasze usta, od razu się czerwieniąc.

Od razu oddałem pocałunek. Było mi ciut cieplej, ale nadal zimno. Odsunąłem się na chwilę.
- Zarazisz się, Skarbie - powiedziałem i wtuliłem go w swoje ciało, żeby chociaż jemu było ciepło.

- Trudno...- mruknąłem i wtuliłem się. Deszcz powoli stawał się coraz rzadszy i po chwili przestal padać, ale nadal nie odsuwałem się od Himchana.

- Nie chcę żebyś był chory - powiedziałem z troską, tuląc go do siebie. Taa, sam już czuję się nie najlepiej. - Chodź już do domu - powiedziałem i obejmując chłopaka, skierowałem się do domu. Szliśmy kilka minut. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, zdjąłem buty i poszedłem się położyć. 

Wiedziałem, że Himchan nie jest w najlepszym stanie... Westchnąłem i kiedy weszliśmy do mieszkania od razu poszedłem do kuchni. Zrobiłem kawę i herbatę, bo nie wiedziałem, co Him będzie chciał i mu zaniosłem.

Nie miałem siły. Było mi cholernie zimno. Do mojego pokoju wszedł Dae z dwoma kubkami. W jednym była herbata a w drugim kawa. Usiadł obok mnie.
- Dziękuję.

- Mogłeś mi nie dawać tej bluzy - mruknąłem. W końcu zrobił to samo wczoraj i dzisiaj. Czułem się winny..

- Daj spokój. Nie mogę pozwolić, żeby było ci zimno - powiedziałem z usmiechem, lekko pokasłując. No to się załatwiłem.

- Przecież dałbym radę...- westchnąłem i spojrzałem na niego. Po chwili westchnąłem i położyłem się obok niego.

- Wolę być chory, niżeli Tobie miałoby być zimno - powiedziałem i bardziej opatuliłem się kołdrą. Przeżyję... chyba. Nie jest najgorzej. To tylko przeziębienie.

Przyglądałem się mu. Naprawdę sądziłem, że to moja wina, chociaż nie powinienem tak sądzić. Po jakimś czasie zamknąłem oczy, po prostu leżąc obok chłopaka.

Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę. Ten dzień był dość zwariowany. Nadal ciężko mi uwierzyć, że Dae mnie kocha. Rozmyślając tak, zamknąłem oczy i po prostu zasnąłem.

Po jakimś czasie otworzyłem oczy, a kiedy zobaczyłem, że Himchan śpi, uśmiechnąłem się i przysnąłem bliżej przytulając do niego. Po czym znowu zamknąłem oczy, a po jakimś czasie zasnąłem.

Obudziłem się koło 3 w nocy. Było mi cholernie zimno, ale czułem, ze moje ciało było gorące. Dopiero teraz spostrzegłem, że Daehyun się we mnie wtula. Chciałem się delikatnie spod niego wysunąć, ale chyba mi to nie wyszło, bo kaszel wstrząsnął moim ciałem. Chłopak się obudził.

Obudził mnie kaszel Himchana, przez który niemalże podskoczyłem.
- Może pójdę po jakieś leki?- spytałem zaspany, chcąc powoli wstać z łóżka.

- Nie, śpij. Ja się przejdę. Muszę jeszcze wziąć termometr. Chyba mam gorączkę - wymamrotałem. Nawet nie do końca wiedziałem, co ja wgl mówię. To przez tę chorobę.

- No dobrze...- powiedziałem zaspany- Tylko nigdzie nie wychodź hyung, bo bardziej się przeziębisz- wydukałem. Chciałem, żeby jak najszybciej wyzdrowiał.

- Skarbie, a gdzie mam wychodzić o 3 w nocy? - zaśmiałem się i poszedłem do kuchni. Wziąłem leki i termometr, po czym wróciłem do łóżka. Zmierzyłem temperaturę. Trzydzieści dziewięć, świetnie.

- Nie wiem...- wymamrotałem cicho i kiedy wyszedł skuliłem się i znowu zasnąłem. Chciałem wstać, aby sam dać chłopakowi jakieś lekarstwa.

Wziąłem leki i polożyłem się. Przytuliłem chłopaka i próbowałem zasnąć. Niestety... Nie wyszło mi to. Minęła jedna godzina, dwie, trzy, pięć, a ja nadal nie spałem. Zasnąłem dopiero koło siódmej.

Spałem w najlepsze i nawet nie wiem o której się obudziłem. Wiedziałem tylko, że Himchan leży obok mnie i mnie obejmuje. Poruszyłem się i podniosłem głowę patrząc na niego zaspanymi oczami.

Czułem, że ktoś na mnie patrzy. Ale bylem zbyt zmęczony, żeby otwierać oczy. Nie spałem, tylko leżałem. Przesunąłem się bliżej Dae i przytuliłem się jeszcze bardziej. Był taki cieplusi, a mi było tak zimno.

Podniosłem rękę i delikatnie przejechałem palcem po twarzy Himchana. Nie chciałem go budzić, a przynajmniej miałem nadzieję, że spał. Uśmiechnąłem się delikatnie i odgarnąłem mu włosy z twarzy. Był gorący, chyba naprawdę miał gorączkę.

Jego dotyk był taki delikatny i subtelny. Mruknąłem, gdy poczułem lekkie łaskotki. Wtuliłem twarz w jego bok i leżałem dalej.

Palce wplotłem w jego włosy, delikatnie je przeczesując i masując skórę jego głowy. Teraz najważniejsze było, aby wyzdrowiał. Nie chciałem go budzić. Sen mu się należał.

Przyjemnie mi się tak leżało, ale ból głowy mi w tym przeszkadzał. Otworzyłem oczy i spojrzałem na blondyna. Miał taki zatroskany wyraz twarzy.

- Przepraszam… Obudziłem cię...- powiedziałem, przestając głaskać go po głowie. Oblizałem usta i powoli zacząłem odsuwać rękę.

- W porządku. Nie spałem. Lubię twój dotyk - powiedziałem, przymykając oczy. - Nie śpię już chyba od godziny.

- Serio? - spytałem i zdziwiłem się - Hyung, może coś ci przynieść? Coś do jedzenia, picia, jakieś leki?- spytałem zmartwiony przyglądając się mu. Nie wiedziałem czy jest zaspany, czy przeziębienie spowodowało zaciemnienie pod oczami.

- Herbatę z cytryną, jeżeli możesz - ta choroba na mnie działa. Przecież ja nie piję herbaty. W ogóle! Coraz gorzej ze mną. Cieszę się, że go mam. Jest taki kochany. - Dziękuję, że się tak mną opiekujesz - powiedziałem z uśmiechem. 

- Nie ma za co- powiedziałem wstając i kierując się w stronę kuchni. Może wszedłbym do niej normalnie, gdyby nie to, ze w salonie zauważyłem Jongupa, który oglądał coś z YoungJae. O tej porze?! Chociaż, która właściwie była godzina? Wzruszyłem ramionami i wszedłem do kuchni robiąc herbatę. W naszym dormie ostatnio działy się naprawdę dziwne rzeczy. Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem z herbata do hyunga, biorąc tez jakieś ciastka.

Po paru minutach chłopak wrócił do pokoju. 
- Dziękuję - powiedziałem i wziąłem od niego kubek z naparem. Wziąłem łyk i rozkoszowałem się przyjemnym ciepłem rozchodzącym się po moim ciele.

- Jongup i YongJae znowu siedzieli razem - powiedziałem z uśmiechem i usiadłem obok hyunga. Zastanawiało mnie co jest z ta dwójka. Miałem porozmawiać z YoungJae, ale zasnąłem u Himchana.

- Myślisz, że są razem? - wychrypiałem. Cholernie bolało mnie gardło. Ale to co było między JongUp’em a YoungJae, było zastanawiające. Tylko zachowują się, jakby chcieli to ukryć.

- Nie wiem... Nie mam pojęcia- westchnąłem - Mogłem Ci tu miodu dolać- powiedziałem pokazując na herbatę. Strasznie się rozchorował, a ja niewiele mogłem zrobić - Może poproszę Yongguka, żeby zabrał cię do lekarza?

- Może to dobry pomysł - wymamrotałem. Powinienem jechać do lekarza. Niech mi da jakiś antybiotyk i będzie spokój. - Zapytasz go?

- Okej- powiedziałem i wstałem kierując się do wyjścia. Poszedłem szukać Banga. Przez chwilę zastanawiałem się czy widział jak spałem razem z Himchanem, ale chyba musiał, przecież miał z nim pokój... Przełknąłem ślinę i znalazłem chłopaka w salonie. 
- Bang, mam pytanie?


środa, 29 maja 2013

B.A.P - rozdział 4

 Przepraszam, że tak długo nie było notki, ale po prostu nie miałam dostępu do laptopa -_-
 Mam nadzieję, że się nie gniewacie. Zapraszam do czytania :)


Przebudziłem się, ale nie wiedziałem o której godzinie. Na dworzu nadal było ciemno tak samo jak i w pokoju. Zauważyłem, że YoungJae już śpi w swoim łóżku. Podniosłem się do pozycji siedzącej, a po chwili poczułem, że muszę iść do łazienki. Przetarłem oczy í wstałem, idąc powolnym krokiem. Byłem zaspany, więc nie zwracałem praktycznie na nic uwagi. Ziewnąłem krótko i otworzyłem drzwi, wchodząc do łazienki, aby załatwić potrzebę.

Gdy przez szybę kabiny rozpoznałem sylwetkę Daehyuna, prawie się poślizgnąłem, przez co walnąłem się w kolano.
- Kurde! - krzyknąłem, łapiąc się za obolałe miejsce. Sięgnąłem ręcznik przez niedomkniętą kabinę i owinąłem się wokół bioder. Wyszedłem i zobaczyłem Dae.


Chciałem już zdjąć spodnie, kiedy usłyszałem głos. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem Himchana owiniętego ręcznikiem. Zrobiłem się cały czerwony, chociaż z znowu mogłem widzieć jego ciało. Już drugi raz wszedłem bez pukania... Szybko odwróciłem wzrok.
- Przepraszam...- wydukałem i skierowałem się w stronę wyjścia.


- Stój - powiedziałem i złapałem go za rękę. Nie wiem, czemu to zrobiłem. To był impuls. Podszedłem bliżej blondyna i delikatnie się do niego przytuliłem. Nie obchodziło mnie, że jestem mokry, miałem to gdzieś. Teraz wdychałem jego zapach.

Już trzymałem rękę na klamce, kiedy poczułem jak Himchan łapie mnie za rękę. Zdziwiłem się jeszcze bardziej, kiedy chłopak przytulił się do moich pleców. Świadomość, że hyung jest goły i ma tylko ręcznik sprwiła, że po moim ciele rozeszło się ciepło. Przełknąłem głośno ślinę i stałem w miejscu. Czy domyślił sie co o nim myślę?

Nie obchodziło mnie, co sobie o mnie pomyśli. Musiałem. Czułem potrzebę przytulenia się do niego. Był taki cieplutki.
- Zostań - wyszeptałem i przytuliłem się jeszcze bardziej.


Wzdrygnąłem się słysząc jego głos. Po chwili zdjąłem dłoń z klami, trzymając rękę luźno. Serce waliło mi niemiłosiernie. Dziwnie się czułem, kiedy przytulał mnie goły Himchan, ale nie chciałem przerywać tej chwili mówieniem takich rzeczy. Oblizałem usta i pozwalałem się przytulać, zamykając oczy. Pomimo okoliczności, to było takie przyjemne.

- Dae... ja... - chciałem mu to powiedzieć, ale nie dałem rady. Strach wziął nade mną górę. Bałem się cholernie, że to zmieni relacje między nami. Do tego nie mogłem dopuścić.

- Hm?- mruknąłem, czekając, aż chłopak jeszcze coś powie. Miałem ochotę odwrócić się do niego przodem, aby też go przytulić, ale kiedy był rozebrany, było to krępujące. Już teraz czułem się dziwnie. Otworzyłem oczy i przekręciłem głowę, aby przynajmniej trochę na niego spojrzeć.

- Nie, nic... Dzięki za dzisiaj - wymiękam. Chyba muszę się położyć. Puściłem chłopaka i uśmiechając się do niego, wyszedłem z łazienki. Wszedlem do swojego pokoju. Bang już spał. Szybko założyłem bokserki i jakąś koszulkę, po czym położyłem się spać. Pewnie i tak nie zasnę.


Przez dłuższy czas stałem w jednym miejscu. Już nawet potrzeba fizjologiczna poszła się walić. Po długim czasie w końcu powolnym krokiem wyszedłem z pomieszczenia. Teraz nie miałem ochoty spać. Musiałem coś zrobić, ale co? Przetarłem ręką twarz i przypomniałem sobie scenę z łazienki od razu się rumieniąc. Poklepałem się po policzkach i poszedłem do salonu. Pomyślałem, że włączę sobie jakiś film, więc kiedy to zrobiłem usiadłem na kanapie. Nawet nie oglądałem, tylko myślałem o Himchanie. Po jakimś czasie powieki same zaczęły opadać. Czy zawsze musiałem usypiać w takich dziwnych miejscach?

Nie spałem całą noc! Cholera, jestem ledwo żywy. Wstałem i poszedłem do kuchni, zrobić sobie śniadanie. Wlazłem do kuchni i w pierwszej kolejności zrobiłem kawy. Od razu przypomniał mi się incydent z moją ręką. Spojrzałem na bandaż i westchnąłem. W międzyczasie zrobiłem sobie kanapki i po chwili zalałem napój bogów. Usiadłem przy stole i zabrałem się za jedzenie. Po posiłku odstawiłem naczynia do zlewu i wszedłem do salonu. Na kanapie spał Dae. Podszedłem do niego i szturchnąłem go w ramie.
- Ej, młody.


Poczułem szturchnięcie i powoli otworzyłem zaspane oczy. Mruknąłem coś pod nosem i rozejrzałem się dookoła. No tak... Usnąłem w salonie... Pięknie. Przetarłem oczy, próbując wyostrzyć wzrok i dopiero po chwili zobaczyłem Himchana.
-Co jest?- spytałem, po chwili cicho ziewając. Chyba się nie wyspałem...


- Zaraz śniadanie - wymamrotałem i poszedłem zrobić jedzenie dla reszty. Znowu to czułem. Chciałem się przytulić. Robię się coraz słabszy. Cholera no... Dae, nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczysz...

Z ociąganiem usiadłem na kanapie i znowu przetarłem oczy. Dlaczego ja tu w ogóle spałem? A no tak oglądałem film po tym jak... Na to wspomnienie zarumieniłem się i schowałem na chwilę twarz w dłoniach. Wtedy było tak przyjemnie. Chciałbym, żeby znowu mnie przytulił...

- Śniadanie! - krzyknąłem, chcąc sprowadzić resztę Baby's. Najpierw przyszedł Daehyun. Kurde, nie patrz tak na mnie. Nie mogę się skupić, gdy mi się tak przyglądasz.

Kiedy usłyszałem krzyknięcie, powoli podniosłem się z kanapy i skierowałem do kuchni. Od razu zauważyłem Himchana, a nikogo nie było. Przez chwilę na niego patrzyłem, a potem usiadłem przy stole wlepiając wzrok w jedzenie. Kilka sekund później do kuchni wszedł Bang, obejmujący Zelo. Poczułem się jakoś dziwnie. Czemu ja nie mogłem tak mieć?

I jeszcze w dodatku ta scenka. No proszę was, nie katujcie mnie jeszcze bardziej. Czułem się do dupy. Po chwili wyszedłem z kuchni i poszedłem się ubrać. Gdy doprowadziłem się do stanu używalności, zszedłem na dól, ubrałem buty i wyszedłem do ogrodu. Musiałem się odstresować.

Zacząłem jeść, ale kiedy Himchan wyszedł zdziwiłem się. Chciałem pójść za nim, ale po co? Chwilę później do kuchni wszedł też YoungJae i JongUp. Patrzyli na siebie jakoś tak dziwnie, ale nie chciałem dociekać o co chodzi... Teraz przejmowałem się Himchanem, ale chyba powinienem dać mu trochę spokoju i sam trochę ochłonąć.

Nie mam już siły, to mnie wykańcza. To ukrywanie uczuć do ciebie, staje się coraz trudniejsze. Czułem coś mokrego na policzkach. Czy to łzy? Płakałem? Na pewno.

Czułem się dziwnie siedząc tak z pozostałą czwórką chłopaków, szczególnie, że Yongguk i Zelo odgrywali urocze scenki. Wstałem od stołu nie kończąc jedzenia i podziękowałem, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Musiałem znaleźć Kima. Po pewnym czasie zobaczyłem go w ogrodzie, ale kiedy chciałem podejść bliżej, zobaczyłem na jego policzkach łzy. Ale dlaczego?... Przełknąłem ślinę i podszedłem bliżej.
- Hyung?...Czy coś się stało?


- Nie, wszytko okej... - wyszeptałem, ocierając łzy. Wstałem i po prostu się do niego przytuliłem. Potrzebowałem jego ciepła. Nic innego nie chcę. Chcę tylko, żeby przy mnie był. Byłbym wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

- Na pewno...?- spytałem cicho. Kiedy poczułem, jak chłopak znowu się do mnie przytula. Zdziwiłem się, ponieważ zdarzało się to coraz częściej. Po chwili sam go objąłem, opierając głowę na jego ramieniu.

- Tak sądzę... - wyszeptałem. - Ja po prostu... Jest coś, co mnie gryzie, ale nie zaprzątaj sobie tym głowy, dobrze? - powiedziałem i wtuliłem się w niego. - Dziękuję, że jesteś - szepnąłem mu do ucha, puściłem go i wszedłem do domu.

Znowu poczułem to dziwne uczucie, które kazało mi przez długi czas stać w miejscu. Dopiero po jakimś czasie sam wróciłem do mieszkania. Coś go gryzło? Ale co? Jak miałem sobie nie zaprzątać tym głowy? Westchnąłem i przeczesałem włosy, siadając na kanapie.

Kurde, chyba muszę się komuś wyżalić. Jak na zawołanie, do pokoju wszedł Bang.
- Co tam Himchan?
- Możemy pogadać? - w tamtej chwili byłem już naprawdę zdesperowany.


W tym momencie nie miałem ochoty na robienie czegokolwiek. Po prostu siedziałem z głową odchyloną do tyłu i patrzyłem w sufit.
- Co jest?- usłyszałem głos YoungJae i spojrzałem w jego stronę.
-Nic- uśmiechnąłem się. Mimo, iż był najbliższą mi osobą w zespole, nie chciałem z nim o tym rozmawiać. Wiedziałem, że zrozumie.
- Wiesz, jak będziesz chciał pogadać to daj znać- powiedział i położył mi rękę na ramieniu, wychodząc z salonu, a ja znowu wróciłem do poprzedniej pozycji.


- Wow, od dawna? - zapytał zaskoczony lider.
- No od dłuższego czasu. Ale ostatnie wydarzenia... To kino i w ogóle... Coraz trudniej mi to ukrywać. To mnie przerasta.
- Ej, nie załamuj się. Będzie dobrze.


Wyjąłem z kieszeni telefon i sprawdziłem godzinę. Czy czas musiał tak wolno płynąć? Chociaż wydawało mi się, że tak jest tylko dzisiaj. Po kolejnych kilku minutach siedzenia zacząłem wspominać wczorajszy wypad do kina, uśmiechając się przy tym.

- Dzięki za rozmowę.
- Nie ma sprawy. To trzymaj się - powiedział i wyszedł z pokoju. Wziąłem głęboki wdech i zszedłem na dół. Wiedziałem, że go tam spotkam.
- Masz chwilę? Chciałbym z tobą porozmawiać - zapytałem nieśmiało.


Zastanawiałem się czemu siedziałem bez celu? Czemu nic nie robiłem, kiedy usłyszałem głos Kim'a. Odwróciłem głowę w jego stronę.
- Em... Jasne- wydukałem i usiadłem normalnie, cały czas na niego patrząc.


Usiadłem obok blondyna, oddychając ciężko.
- Ja... Po prostu nie mogę już dłużej... Nie wiem, co sobie o mnie pomyślisz... Bo... - bełkotałem bez sensu przed dobre kilka minut. W końcu to powiedziałem. - Podobasz mi się...



czwartek, 9 maja 2013

B.A.P - rozdział 3

 Diru - Himchan
Ookami - Daehyun


- Uważam, że są uroczy. To jak Yongguk zachowuje się wobec Zelo, jak się nim opiekuje, naprawdę mi imponuje. Życzę im jak najlepiej - powiedziałem. - A tak właściwie, dlaczego pytasz? - zapytałem z uśmiechem, nadal skupiając się na drodze.

- Tak jakoś... - powiedziałem. Przynajmniej teraz wiedziałem, że to toleruje. Zacząłem się zastanawiać co by sobie pomyślał, gdybym mu powiedział o tym, ze nie jest dla mnie zwykłym kolega czy przyjacielem.

- Rozumiem - poczułem się, jakby chciał się dowiedzieć czegoś przez to pytanie. Dae bardzo mi się podobał. Chciałem mu powiedzieć o tym, co czuję, ale boję się, że mnie odrzuci i przestanie się do mnie odzywać. Bałem się, że będzie czuł obrzydzenie.

Spojrzałem na niego, a kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłem z samochodu, czekając na Himchana. Schowałem ręce do kieszeni kurtki i bardziej schowałem twarz w szaliku. Dlaczego byłem takim zmarzluchem?


Weszliśmy do środka. Podeszliśmy do kasy i odebraliśmy swoje bilety, po czym skierowaliśmy się w stronę sali. Nadal dręczyło mnie to, dlaczego chłopak zapytał o Banga i Zelo. Chyba nie usiedzę spokojnie w tym kinie. Weszliśmy do sali i usiedliśmy na swoich miejscach, nie odzywając się do siebie.

- Pamiętasz, jaki miał być gatunek tego filmu?- spytałem opierając się wygodnie o krzesło. Na sali było całkiem mało osób, przez co bylem trochę skrepowany. W końcu siedziałem sam obok Himchana bo w naszym rzędzie nikogo nie było.
- Chyba horror - wydukałem. Trochę się denerwowałem. W końcu byliśmy prawie sami. Na sali łącznie z nami było może... 5 osób? Masakra.. Czułem jak jeździ mi w brzuchu ze zdenerwowania. Zaraz tu zejdę.

- Aha...- wydukałem. Nie wiedziałem czego, miałem się spodziewać po tym filmie. Czasami bałem się takich filmów, a czasami mnie nudziły. Na pewno nie zamierzałem tulić się do Himchana, jak w jakiś tanich romansidłach. W końcu to byłoby dziwne.

Dae wyglądał jakby się trochę przeraził. Albo tylko mi się wydawało. Film w końcu się zaczął. Na początku nuda... Jedna Wielka Nuda! Mogłem się tego spodziewać. Horrory zawsze albo mnie nudziły albo śmieszyły. Akurat koleś wyrywał wnętrzności jakiejś laski. Haha, dobre.

Oglądałem film, ale czasami na prawdę się go bałem. Nie zamierzałem jednak tego pokazywać. Jakim cudem... Przecież wiedziałem, że to wszystko film, nic nie jest prawdziwe, a do tego był całkiem nudny... Oblizałem usta i zerknąłem na Himchana. Oglądał film opierając twarz na dłoni. Chyba mu się nudziło.

Zaraz się tu zanudzę. Nigdy nie widziałem tak nudnego filmu. Masakra... A Dae? Mimo że starał się nie pokazywać strachy, to chwilami było widać jak drżał. Miałem ochotę go przytulić, ale to by było dziwne. Ehhh... Niech ten film się już skończy.


Gdy film się skończył odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na Himchana. Był strasznie znudzony. Zrobiło mi się trochę źle z tym faktem. Czy wypady ze mną były, aż tak nudne?
- Było, aż tak nudno?- spytałem chłopaka.


- Po prostu film był nudny. Ale możemy jeszcze jakoś uratować ten dzień. Chciałbyś jeszcze gdzieś pójść? - zapytałem, uśmiechając się. Nie chciało mi się jeszcze wracać do domu. W końcu byłem z nim sam, więc trzeba to jakoś wykorzystać.

- Możemy gdzieś pójść- powiedziałem uśmiechają się do niego i wstałem z miejsca- Ale Ty wybierasz- rzuciłem szybko i zaśmiałem się.

- Co powiesz na lodziarnie? - zapytałem. Musiałem zjeść coś zimnego, bo chyba zaraz wybuchnę z tego stresu. Uspokój się Himchan, wszystko jest w porządku.

Pomyślałem chwilę. Czy nie będzie mi wtedy zimno? Nie... Nie mogło. Przynajmniej teraz było mi gorąco, a byłem zmarzluchem. To jak Kim na mnie wpływał było trochę denerwujące.
- Może być- powiedziałem- wezmę sobie czekoladowe i waniliowe- wyznałem- A Ty hyung?


- Jeszcze nie wiem - zaśmiałem się. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do tej lodziarni. Zamówiliśmy desery i usiedliśmy przy stoliku, oddalonym od reszty. Dae się trząsł, to było widać. Zdjąłem swoją bluzę, wstałem i zarzuciłem mu ją na ramiona, po czym wróciłem na swoje miejsce.
- Widzę, że ci zimno.


Siedziałem i musiałem przyznać, że zrobiło mi się trochę chłodno, ale nic nie mówiłem. Po chwili poczułem coś na ramionach i zdziwiony obejrzałem się dookoła. Miałem teraz na sobie bluzę Himchana.
-Nie...- spróbowałem zaprzeczyć, ale bluza dawała takie przyjemne ciepło i tak ładnie pachniała Himchanem- Dziękuję- powiedziałem nieśmiało się uśmiechając.


Tak słodko wyglądał, gdy się rumienił. I jeszcze w za dużej na niego bluzie. Boże, chciałbym go teraz przytulić, ale wiem, że nie mogę. Szlak by to!

Kiedy zjedliśmy lody i wyszliśmy z lodziarni, owiało mnie chłodne powietrze. Niby to było coś zwykłego, ale po tym filmie czułem się dziwnie. Wzdrygnąłem się i rozejrzałem dookoła, ale nic nie było widać. Do samochodu mieliśmy trochę drogi. Wszędzie naokoło było ciemno. Przełknąłem ślinę i spojrzałem na Himchana. Wiedziałem, że to o co teraz się zapytam będzie dziwne, ale musiałem. Za bardzo byłem przestraszony, a to był przecież tylko durny film.
- Himchan- hyung, mam pytanie- zawahałem się- mogę się do Ciebie przytulić? Bo tak jakoś...- zatrząsłem się- jest tu ciemno i w ogóle...


- No chodź tu - zaśmiałem się i zgarnąłem go w swoje ramiona. Był takie przestraszony. - Nie bój się, nic ci nie grozi - powiedziałem spokojnym głosem, głaszcząc go po głowie.

Od razu zrobiło mi się lepiej, a do tego ciepło bijące od chłopaka jeszcze bardziej mnie ogrzewało. Czułem łaskotanie w brzuchu i nic nie mogłem z tym zrobić. Ponownie oblizałem usta i szedłem dalej blisko Himchana. To było takie miłe, że hyung się zgodził.

Nie musiał mnie nawet pytać. To było oczywiste, że się zgodzę. No ale on o tym nie wiedział. W końcu dotarliśmy do samochodu. Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy w kierunku domu. Cały czas skupiałem się na drodze. Kiedy spojrzałem na chłopaka, spostrzegłem, że zasnął. Musiał być bardzo zmęczony. Gdy byliśmy już pod domem, wziąłem Daehyuna na ręce i zaniosłem go do jego pokoju. Położyłem go na łóżku i przykryłem kołdrą. Cały czas też przytulał się do mojej bluzy, jakby trzymał w rękach pluszowego misia. Nachyliłem się nad nim i złożyłem delikatny pocałunek na jego czole.
- Słodkich snów - szepnąłem i z uśmiechem wyszedłem z pokoju.


Po jakimś czasie drogi zaczęło mi się nudzić, a oczy same się zamykały. W końcu zasnąłem. Przebudziłem się kiedy poczułem, że ktoś mnie gdzieś niesie, ale nie otwierałem oczu, czując, że ściskam coś miękkiego. To chyba była bluza Himchana... Tak, pachniała jak on. Po kilku chwilach poczułem jak osoba kładzie mnie na łóżko, a później poczułem miękkie wargi na swoim czole i usłyszałem słowa. To był głos Himchana. Zdziwiłem się, serce zabiło szybciej, a w brzuchu jakby zaczęły latać ptaki. Nadal nie otwierałem oczu, a kiedy drzwi się zamknęły skuliłem się i mocniej ścisnąłem bluzę, uśmiechając się. Po chwili jednak ponownie zasnąłem.

Wszedłem do swojego pokoju i opadłem na łóżko. To był wspaniały dzień. Po chwili podniosłem się i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. W tym momencie wszystko ze mnie zeszło. Odkręciłem zimną wodę i rozkoszowałem się jej chłodem. Nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi do łazienki.