piątek, 26 lipca 2013

B.A.P - rozdział 6

Himchan - Diru
Daehyun - Ookami
Zelo - Diru
Bang - Ookami


Leżałem w tym łóżku, czekając, aż Daehyun wróci. Czułem się gorzej. Miałem nadzieję, że Bang znajdzie chwilę czasu, żeby mnie zawieźć.

Yongguk podniósł na mnie wzrok, posyłając pytające spojrzenie.
- Zawieziesz Himchana do lekarza?- spytałem drapiąc się po głowie.
- Co się stało?- spytał. Widać było, że jest zmartwiony. W końcu się przyjaźnili.
- Przeziębił się...
Bang tylko westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
- Boże...- mruknął i wstał z kanapy- Niech się ubiera i schodzi na dól- powiedział, a ja tylko wydukałem podziękowanie i pobiegłem do Himchana.


Przysypiałem już na tym łóżku. No ale nie dane mi było zasnąć, bo do pokoju wpadł Dae, każąc mi się ubierać. Mozolnie wygrzebałem się z pościeli podszedłem do szafy. Wziąłem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do łazienki się ubrać. Gdyby nie ściany, już dawno bym się przewrócił.

Himchan z minuty na minute wyglądał coraz gorzej. Całkowicie się przeziębił. Przetarłem twarz ręką i usiadłem na łóżku. Miałem nadzieję, że to na prawdę tylko zwykłe przeziębienie.

Wlazłem do tej łazienki i obmyłem twarz wodą. Była tak przyjemnie chłodna. Wytarłem się i ubrałem czyste rzeczy, a brudne wrzuciłem do kosza na brudy. Powoli wyszedłem z łazienki i zszedłem na dół. W przedpokoju czekał już Yongguk.
- Możemy jechać - powiedziałem, po czym założyłem kurtkę, buty i opatuliłem się szalikiem.


Stwierdziłem, że pójdę do siebie. Kiedy tam dotarłem zobaczyłem, że YoungJae nie ma w pokoju. Pewnie znowu był gdzieś z Jongiem. Uśmiechnąłem się pod nosem i wziąłem z szafy jakieś ciuchy. Miałem ochotę na prysznic.


Z każdą minutą miałem coraz większą gorączkę. Czułem to. W końcu dojechaliśmy do szpitala. Przyjęli mnie niemal natychmiast. Co się okazało? Mam zapalenie oskrzeli. Świetnie.

Wszedłem pod prysznic puszczając ciepła wodę. Bylem zestresowany przeziębieniem Himchana i miałem nadzieje, ze wróci jak najszybciej. Kiedy sie umyłem oplotłem sie ręcznikiem w pasie i przeczesałem mokre włosy, po chwili biorąc sie za ubieranie. Kiedy wyszedłem z łazienki zobaczyłem Zelo.
-Hyung, widziałeś może Yongguk-hyunga?- spytał.
-Pojechał z Himchanem do lekarza...- powiedziałem cicho, a o chwili sie do niego uśmiechnąłem - Niedługo wróci.


Pojechaliśmy jeszcze po drodze do apteki. Bang wykupił wszystkie leki i teraz już wracaliśmy do domu. Ledwo wszedłem do środka. Rozebrałem się i poszedłem na górę. Gdy tylko stąpnąłem na ostatnim stopniu, zobaczyłem Dae.

- Mam nadzieje- odpowiedział z uśmiechem.
Stałem jeszcze przez chwile gadając z nim o jakiś pierdołkach, aż w końcu młodszy poszedł, a ja zauważyłem Himchana. Widziałem, ze ciężko mu sie idzie, więc podszedłem do niego i pomogłem mu dojść do pokoju. Od razu kazałem mu sie położyć pod kołdrą.
-No i co jest?- spytałem zmartwiony.


Blondyn pomógł mi dojść do łóżka. Byłem mu wdzięczny za tę opiekę.
- Mam zapalenie oskrzeli - wychrypiałem, po czym zakasłałem. Czułem, jakby miałoby mi zaraz wybuchnąć gardło.


Wzdrygnąłem sie. Serio było tak źle? Oblizałem usta i spojrzałem zatroskanym wzrokiem na hyunga. Jedyne co moglem teraz zrobić było opiekowanie sie nim. Chciałem, żeby jak najszybciej wyzdrowiał. Naprawdę nie powinien wtedy dawać mi swojej bluzy chociaż.... nie sądzę, żeby to stało sie z dnia na dzień. Mimo wszystko nadal czułem sie trochę winny.


- Nie martw się, wyzdrowieję - powiedziałem, uśmiechając się. - Będę brać leki, odpoczywać i szybko dojdę do siebie - podniosłem się i dałem mu całusa w czoło. - W usta nie dostaniesz, bo się zarazisz.

- Musisz szybko wyzdrowieć - powiedziałem , a kiedy dostłlem całusa w czoło, na moich policzkach pojawił sie delikatny, nielubiany przeze mnie rumieniec. Usmiechnąłem sie nieśmiało.

- Chyba się prześpię - powiedziałem. Byłem zmęczony. Chciałbym być już zdrowy. To jest cholernie uciążliwe.

Minął tydzień od wizyty Himchana u lekarza. Przez ten cały czas starałem się nim opiekować, a do tego martwiłem się. Po tym czasie chłopak wyglądał zdrowiej co mnie bardzo cieszyło. Już nie musiał cały czas leżeć w łóżku. Przez ten czas spałem w pokoju Himchana. Po prostu na ten czas zamieniłem się z Bangiem, który miał spać w pokoju z YoungJae, ale chyba spal z Zelo, a Yong z Upem..

Byłem już zdrowszy, jednak ciągle siedziałem w domu. Próbowałem namówić Dae, żeby wypuścił mnie chociaż do ogrodu, ale był uparty jak osioł. Potrzebowałem trochę świeżego powietrza. No ale trzymają mnie w domu.

Wstałem wcześnie, ale Himchana nie było już w łóżku. Miałem tyko nadzieje, ze nigdzie nie wyszedł. Wstałem z łóżka, poprawiając spodnie od piżamy i przeciągnąłem sie. Wyszedłem z pokoju w poszukiwaniu Hyunga.

Siedziałem sobie w kuchni i popijałem kawę. Nic się ciekawego w sumie nie działo. Chciałbym już wyjść. Nagle w kuchni pojawił się Dae.
- Skarbie, mogę już wyjść? Proszę, nie wytrzymuję w tym domu... - wymamrotałem.


- Nie, musisz wyzdrowieć... - powiedziałem ziewając i przeczesałem włosy. Nadal bylem zaspany. Powolnym krokiem podszedłem do lodówki, szukając czegos do jedzenia. Znowu zrobiłem sobie płatki. To chyba było z lenistwa.

- No ale ja już jestem zdrowy... - marudziłem. Podszedłem do chłopaka od tyłu i przytuliłem się do jego pleców. - Proszę... - powiedziałem i pocałowałem go w kark.

Wzdrygnąłem się kiedy poczułem jego wargi.
- N-nie- zająknąłem się mówiąc już mniej pewnie. Nie mogłem go wypuścić. Bang chyba by mnie zabił.


Odwróciłem go w swoją stronę.
- Nie? A może jednak? - zapytałem z uśmiechem, całując go w usta. Tak bardzo mi tego brakowało przez tę cholerną chorobę.


Zarumieniłem się, ale oddałem pocałunek. Próbował mnie na to wziąć? Co to to nie. Potrafiłem być uparty, chociaż... Himchan powoli mnie łamał.

Miałem nadzieję, że się złamie. Nie mogłem już wytrzymać w zamknięciu. Jednak chwilę później zapomniałem, że tym pocałunkiem chciałem go przekonać. Tak bardzo stęskniłem się za jego ustami, że kompletnie odpłynąłem. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek.


Oparłem sie o blat kuchenny oddając pocałunki. Ręce zarzuciłem na jego szyje, swoje szczupłe palce wplatając w jego włosy. To było takie mile uczucie znowu sie z nim całować. Serce bilo szybciej, a brzuch znowu łaskotał.

Miał takie miękkie usta. Mógłbym go całować bez przerwy. Już miałem zamiar przenieść się w wygodniejsze i bardziej ustronne miejsce, kiedy usłyszałem krzyki.
- Ostatnio w ogóle nie masz dla mnie czasu! Zapomniałeś o mnie czy jak?! - to był głos Zelo.


Odsunąłem się od Himchana i spojrzałem na niego zdziwiony. Czy Zelo właśnie krzyczał... co się stało? Powolnym krokiem podszedłem do drzwi ciągnąc za sobą Himchana i zobaczyłem Zelo, który krzyczy na Yongguka.
-Zelo... o co ci chodzi..? - spytał Bang, podchodząc do chłopaka bliżej, ale on tylko się odsunął.


- O co chodzi?! Dobrze wiesz, o co chodzi! Cały czas mnie olewasz! - krzyknął Zelo. Jego oczy były zaszklone. Maknae był wrażliwy, nie dziwię się, że wygląda, jakby miał się zaraz rozpłakać. Zelo miał rację, to było widać. Bang coraz rzadziej spędzał z nim czas. Żal mi go było.

Bang w tym momencie stał nie wiedząc co zrobić. Widać było, że wie, iż Choi ma rację.
-Zelo...- powiedział cicho Bang. Widziałem, że zastanawia się co powiedzieć. W sumie zauważem, że mało ze sobą przebywają, ale to przez to, że Bang musiał pisać kolejne piosenki. Musiało to bardzo boleć młodszego.


- Widzisz, nawet nie masz nic na wytłumaczenie. Świetnie kurde! W takim razie dalej zajmuj się sobą, nie będę ci przeszkadzał - ostatnie zdanie wypowiedział cicho. Płakał. Biedny... Zelo ubrał buty i kurtkę, po czym wyszedł z domu.

Bang stał chwilę jak słup.
-Idź za nim, kurwa!- krzyknąłem w końcu. Nie moglem juz na to patrzeć, a tym bardziej martwiłem sie o to czy Zelo nic sie nie stanie. Bang spojrzał na mnie, a po chwili rzucił wszystko, nawet nie ubierając sie do końca, zalożył tylko buty i wybiegł z mieszkania. "Kolejny będzie chory..."- pomyślałem.

Biegłem przed siebie. Płakałem. Czułem się odrzucony. Starałem się jakoś wytrzymywać to, że ma dla mnie mało czasu, ale to już osiągnęło swoje apogeum. Miałem dość.

Po krzyku Daehyuna, wybiegłem z domu jak najszybciej się dało, nie zwracając uwagi na to, że mam bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Zimny wiatr drażnił moją skórę, ale to teraz nie było ważne. Gdzie mógł pobiec Zelo? Jak coś mu się stanie to będzie moja wina, a do tego martwiłem się o niego. Miał rację, ostatnio mało co z nim rozmawiałem i wszystko odkładałem na później. Zauważyłem go dopiero przy wejściu do parku, przyśpieszyłem i złapałem go za rękę zatrzymując. Musiałem teraz trochę uspokoić oddech.

Czułem jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Wiedziałem kto to. Za wszelką cenę musiałem się wyrwać. Chciałem być sam.
- Puszczaj mnie! Nie jestem ci już pewnie potrzebny! Zostaw! - krzyknąłem.


Trzymałem go mocno, a jego słowa trochę mnie zabolały. Spojrzałem mu prosto w oczy.
-Przestań pieprzyć! Nie puszczę cię!- krzyknąłem- Jesteś mi potrzebny!- powiedziałem oblizując usta i łapiąc oddech.

- To zacznij to wreszcie okazywać!! - wrzasnąłem. - Chcę poczuć, ze jestem potrzebny... że mnie kochasz... - znowu się rozpłakałem. To było dla mnie za dużo.


Nie mogłem patrzeć na jego łzy. Po chwili przyciągnąłem go mocno do siebie i przytuliłem. Nie miałem zamiaru go puścić.
-Nie rycz - powiedziałem głaszcząc go po głowie -Kocham cię- powiedziałem pierwszy raz od dłuższego czasu. Było to szczere i miałem nadzieje, ze Zelo to zauważy.


Wtuliłem się w niego jak najmocniej się dało. Cieszyłem się na te słowa, ale trochę było mi przykro, że tak rzadko mi to mówi.
- J-Ja Ciebie też... - wyszeptałem, starając się uspokoić.


Zatrząsłem sie pod wpływem chłodnego powietrza, ale nie odsunąłem sie od Zelo. Wręcz przeciwnie. ścisnąłem go jeszcze mocniej. Miałem zamiar teraz poświęcać mu więcej czasu.

- Hyung, przeziębisz się... - wyszeptałem. Wtuliłem się jeszcze bardziej, bo było mi trochę zimno. - Wracajmy...

Odsunąłem sie od niego i złapałem go za rękę. Miał racje moglem się przeziębić, a tego nie chciałem.
-Co ty na to żeby dzisiaj gdzieś wyjść?- spytałem uśmiechając sie do niego szczerze i ścisnąłem jego dłoń. Nadal bylem zły na siebie, ze go olewałem.


- W porządku... - powiedziałem już trochę weselszy. Miałem nadzieję, że to nie jest chwilowe i że za pare dni nie zacznie mnie znowu olewać. - A gdzie?

- Może do restauracji?- spytałem. Mieliśmy swoją ulubioną restaurację, więc byłem pewny, że Zelo, będzie wiedział co chodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Okej! - przytaknąłem z uśmiechem. Byliśmy już pod domem. Weszliśmy do środka i poszliśmy na górę. Miałem nadzieje, że już wszystko będzie dobrze.

Denerwowałem się co będzie z Bangiem i Zelo. Siedziałem z Himchanem w salonie o tym rozmawiając, aż w pewnym momencie usłyszałem otwieranie się drzwi. Szybko wstałem z miejsca i podszedłem, aby zobaczyć przedpokój. Bang trzymał Zelo za rękę.

Widziałem jak idę w kierunku schodów, trzymając się za ręce. Już chyba było dobrze. Bang, przyjacielu, nie spieprz tego. Weszli po schodach na górę. Podszedłem do Daei przytuliłem go.
- No to chyba mamy po kłótni - powiedziałem, uśmiechając się.


- Chyba tak- uśmiechnąłem się. Ucieszyło mnie to, że się pogodzili.
- Robimy coś dzisiaj?- spytałem- Nie, nigdzie nie wychodzisz- dodałem szybk
o

- Nosz kurde! - a już miałem nadzieję, że uda mi się wydostać z tej klatki, zwanej dormą. - Jesteś pewny? - złapałem Dae w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię. Wszedłem z powrotem do salonu i płożyłem go na kanapie, zaczynając łaskotać. To będzie moja zemsta!

- Jestem pewny, nigdzie nie...- chciałem powiedzieć, ale poczułem jak mnie podnosi, a potem kładzie na kanapie. O co chodzi... Po chwili zacząłem się głośno śmiać.
- Zostaw- powiedziałem przez śmiech próbując się wyrwać.


- Co mówisz? Nie słyszę... - powiedziałem, ale nie przestałem go łaskotać. Kochałem to, jak sie śmiał. - Poproś ładnie, to może przestanę.

-Nie, nie łaskocz - wydukałem wierzgając nogami. Miałem nadzieje, ze go nie kopne-No...dobra... przestań... proszę -mówiłem przez śmiech, próbując sie odsunąć, lub jakkolwiek sie odsunąć.

- Słucham? Co mówisz? - zapytałem już głośno się śmiejąc. Haha, chyba polubię to łaskotanie.

-Himchan!- zaśmiałem sie i przekręciłem sie na bok, rekami odpychając jego ręce, albo przynajmniej próbowałem, bo to łatwe nie było.

Nachyliłem się nad bardziej i zatrzymując go, musnąłem jego wargi. Kurde, nadal nie wiem, czym smakują. Są takie słodkie

Kiedy w końcu przestał mnie łaskotać odetchnąłem z ulga. Po chwili poczułem jak mnie całuje. Mruknąłem cicho i zamknąłem oczy, palce ponownie wplatając w jego włosy.



wtorek, 16 lipca 2013

B.A.P - rozdział 5


W pierwszej kolejności chcę przeprosić za to, że dłuuuugooo nie było żadnej notki. Spowodowane jest to głównie tym, że mama zabrała mi kompa, a ja jestem skazana na tablet. Z tego urządzenia nie jestem w stanie dodawać notek. Teraz korzystam z okazji, że są wakacje i do piętnastej mamy nie ma w domu. Jeszcze w tym tygodniu postaram się dodać szósty rozdział. Nie wiem, w jakich odstępach czasowych będę dodawać kolejne, ponieważ wiadomo, że są wakacje, a wakacje oznaczają dużo wyjazdów. W sierpniu wyjeżdżam na dwa tygodnie do Anglii, więc nie wiem, czy będę miała internet. Ale nie martwicie się. Póki jestem w domu, będę dodawać nowe rozdziały. 
Także tego... Zapraszam do czytania :)


Diru - Himchan
Ookami - Daehyun

Kiedy usłyszałem słowa Himchana siedziałem jak słup soli, nie dowierzając. Czy on naprawdę to powiedział? Nie wierzyłem w to, a tym bardziej nie miałem pojęcia jak zareagować, bo w końcu podobałem się Himchanowi, który podobał się mnie.

- Pewnie mam ci zejść z oczu, prawda? - powiedziałem. Westchnąłem, wytarłem łzę, która popłynęła mi po policzku, po czym wstałem i skierowałem się w stronę schodów.

Nie odzywałem się, ale kiedy wstał, wyciągnąłem rękę otwierając usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogłem. Nie zdążyłem go złapać, więc szybko wstałem i przytuliłem się mocno do jego pleców. Nie miałem zamiaru go teraz puszczać. To było jak sen.

On mnie... Ale... Byłem pewien, że mnie znienawidzi. On mnie przytulił. 
- Daehyun...

Ścisnąłem go mocniej. Musiałem się zastanowić nad tym co mu powiedzieć i postarać się wydusić jakieś słowo. Po chwili w końcu się odezwałem.
- Jestem taki szczęśliwy- szepnąłem i zamknąłem oczy.

- Dae... Co ty...? - byłem w szoku. Nie wiedziałem, co mam zrobić, co o tym myśleć. - Nie jesteś na mnie zły?

- Czemu mam być zły?- spytałem cicho- Skoro jestem szczęśliwy...- uśmiechnąłem się. Nadal nie wierzyłem, że to prawda, a może po prostu śniłem?

- Nie rozumiem... Jak to, jesteś szczęśliwy? - wydukałem. Nic nie rozumiałem. Dae jest szczęśliwy? To wszystko było dziwne.

- Nie rozumiesz?- spytałem- Też mi sie podobasz- wydukałem po chwili zawahania, bo w końcu też się tym denerwowałem. Miałem nadzieję tylko, że chłopak sobie ze mnie nie żartuje, ale po tym jak to powiedział i po tej łzie. Nie wyglądało na to.

- Na-Naprawdę? - nie mogłem w to uwierzyć. To było jak sen. Miałem wrażenie, że zaraz się obudzę. Ja mu się podobam… Mam ochotę skakać z radości. W końcu postanowiłem spojrzeć mu w twarz. Powoli odwróciłem się do niego.

Kiedy zaczął się odwracać, odtworzyłem oczy i na niego spojrzałem. Zdecydowanie nie kłamał, ale... Teraz jakoś ciężko było mi nie odwracać wzroku. Uśmiechnąłem się do niego nieśmiało. 

Jestem taki szczęśliwy, choć nadal bałem się, że to tylko sen. Uśmiechnąłem się do niego i przytuliłem do siebie mocno. Chciałem go trzymać w swoich ramionach już zawsze. Po chwili delikatnie się od niego odsunąłem. Nachyliłem się i musnąłem jego wargi. W tym momencie nie liczyło się nic innego. Był tylko on.

Przytuliłem się do niego mocno, a kiedy mnie odsuwał zdziwiłem się. Kiedy musnął moje wargi zrobiło mi się gorąco na twarzy, a później w całym ciele. Przysunąłem się jeszcze bliżej i sam delikatnie musnąłem jego usta.

Trochę się zdziwiłem, kiedy oddał pocałunek. Po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Mogłem tak trwać do końca życia. W końcu byłem szczęśliwy.

Rękę przeniosłem ne jego szyję, powoli wplatając pace w jego ciemne, miękkie włosy. Tyle na to czekałem, chociaż nie sądziłem, że Himchan może czuć to co ja. To naprawdę był jeden ze szczęśliwszych dni w moim życiu.

Czułem, jak wplata palce w moje włosy. Przyciągnąłem go do siebie bliżej, pogłębiając pocałunek. Nie byłem w stanie opisać, co wtedy czułem. Normalnie dostałem skrzydeł. Jeżeli ktoś nam teraz przerwie, osobiście powyrywam nogi z dupy tej osobie.

Całowanie się z Himchanem było cudowne. To było całkowicie co innego, a jednakowo tak wspaniałego. Jedną dłoń zacisnąłem na jego koszulce, ponownie muskając jego wargi.

Nie chciałem przerywać tej pięknej chwili, ale brakowało mi już powietrza. Delikatnie odsunąłem się, ale nadal trzymałem go w ramionach. Czułem motyle w brzuchu.

Wtuliłem się niego mocno. Moją twarz musiał teraz pokrywać różowy rumieniec. Chciałem się go jak najszybciej pozbyć, ale teraz chciałem stać z Himchanem. Tak ładnie pachniał...

Objąłem go jeszcze mocniej. Chciałem być jak najbliżej. Był taki słodki, w dodatku jeszcze był cały czerwoniutki. 
- Ko-Kocham cię… - powiedziałem cichutko, ale byłem pewny, że to słyszał.

Rozszerzyłem oczy, po czym uśmiechnąłm się delikatnie, zaciskając dłonie na jego koszulce.
- Ja Ciebie też- powiedziałem jeszcze ciszej, niż on i zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. Nie lubiłem tego.

W tym momencie zbierało mi się na płacz. Radości rzecz jasna. To był chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nigdy bym nie przypuszczał, że Daehyun czuje do mnie to samo, co ja do niego. 

Stałem tak, przytulając się z nim, a po chwili usłyszałem, że ktoś wchodzi do salonu, ale wolałem nie sprawdzać kto to. Mogłem się domyślić, że wcześniej czy póżniej ktoś tu wejdzie.

Słyszałem kroki. Nie bałem się, że ktoś nas przyłapie. Nie obchodziło mnie to. Odwróciłem głowę w stronę wejścia i ujrzałem JongUp’a i YoungJae. Zachciało mi się śmiać na widok ich bardzo inteligentnych min. To było bezcenne. 
- No co? - zapytałem, chichocząc.

Sam spojrzałem kto śmiał nam przerwać. Na początku patrzyłem na nich z pokerową twarzą, ale po chwili zacząłem się z nich śmiać. Wyglądali genialnie.

Teraz śmiałem się razem z Dae. 
- Na co się tak patrzycie? Zobaczyliście ducha czy jak?
- Nie, wy… ten no… - jąkał się Moon. To było przezabawne. 

- Co?- spytałem i zaśmiałem się. Usiadłem na kanapie, aby nie przypadkiem się nie przewrócić. 
- To... E... Okej...- powiedział YoungJae, a po chwili potrząsnął głową- Słodko wyglądaliście- powiedział.

Zaśmiałem się.
- Dzięki. Wy też - powiedziałem. Spojrzeli się na mnie, nie wiedząc o co mi chodzi. - Trzymacie się za ręce - oznajmiłem. Spojrzeli po sobie, momentalnie puszczając swoje dłonie. Obaj się zarumienili.

Dopiero teraz zauważyłem, że JongUp i YoungJae trzymają się za ręce. Zdziwiłem się. Czyżby kolejna parka? 
- YoungJae... Pogadamy wieczorem- zaśmiałem się. 
- O..okej...- odpowiedział i uśmiechnął się nerwowo cały czerwony.

Usiadłem obok Daehyuna i objąłem go ramieniem, przysuwając bliżej siebie. Czułem się spełniony. Po tak długim czasie... Nareszcie. 
YoungJae i Moon się ulotnili. Zawstydzili się trochę.

- To było dziwne..- przyznałem po jakimś czasie, uśmiechając się. Oparłem głowę o ramię chłopaka. Zdecydowanie musiałem porozmawiać z YoungJae i to nie tylko po to, aby wypytać o Jonga.

- No trochę bylo - uśmiechnąłem się. Po chwili ziewnąłem przeciągle. Wyjrzałem przez okno. Była zbyt ładna pogoda by siedzieć w domu. - Idziemy gdzieś? Nie chce mi się siedzieć w domu - wymamrotałem znudzony.

- Idziemy- powiedziałem i wstałem, łapiąc Himchana za rękę. Musiałem trochę powdychać świeżego powietrza, a do tego mogłem wyjść z Himchanem.

Zaśmiałem się i poszedłem za chłopakiem. Po drodze zarzuciłem jeszcze bluzę i obaj wyszliśmy. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, Daehyun trzymał mnie za rękę. Czy może być jeszcze lepiej?

- To gdzie idziemy?- spytałem rozglądając się dookoła. Była taka piękna pogoda, że, aż miałem ochotę biegać, skakać i śpiewać, chociaż to nie dziwne. W końcu byłem najgłośniejszy.

- A gdzie chciałbyś pójść? - zapytałem, bardziej ściskając jego dłoń, jakbym bał się, że mi ucieknie. Tego bym nie chciał.

- Może do parku?- spytałem, przyglądając się lecącym ptakom. Czasami miałem ochotę zamienić się z nimi ciałami. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Himchana.

- Jak sobie życzysz - powiedziałem i cmoknąłem go w czoło. Więc poszliśmy do parku. Naprawdę nie zapowiadało się, aby coś miało zepsuć tę pogodę. Chodziliśmy sobie powoli. Nagle poczułem coś mokrego na twarzy. Spojrzałem w niebo i dostrzegłem deszcz. Rozpadało się i to dość mocno. Trzymając blondyna, pobiegłem przed siebie, do małej altanki, by ochronić go przed deszczem. Momentalnie zrobiło się zimno.

Kiedy zaczął padać deszcz, zdziwiłem się. Chłodne krople powoli kapały mi na twarz. Biegłem za Himchanem i kiedy byliśmy już w schronieniu, zatrząsłem się z zimna i oplotłem ramionami.

Było mu zimno. Ponownie zdjąłem bluzę i otuliłem nią jego ciało, po czym przytuliłem go mocno do siebie. Nie pozwolę, żeby było mu zimno. Co to to nie! Najwyżej ja będę chory, co jest bardzo możliwe, skoro siedzę w krótkim rękawku.

- Będzie ci zimno...- powiedziałem, a po chwili wpadłem na pomysł. Zdjąłem z siebie bluzę. Założyłem znowu na chłopaka, zakładając mu też kaptur i przytuliłem się do niego wchodząc pod bluzą. Tak było o wiele lepiej.

- Nie będzie - powiedziałem, a po chwili poczułem na sobie swoją bluzę i przytulającego się blondyna. Heh, słodziak. Pocałowałem go w czubek głowy i rozkoszowałem się jego bliskością.

Ścisnąłem go mocniej, kiedy poczułem powiew wiatru. Podniosłem głowę i spojrzałem w jego piękne ciemne oczy. Kaptur zasłaniał trochę jego twarzy.

- Zimno? - zapytałem. Muszę przyznać, że sam zamarzałem. Dziwne to było, bo zwykle jest mi ciepło. Czułem jak kręci mnie w nosie. Odwróciłem głowę na bok, kichając.

- Cholera...- mruknąłem. Zastanowiłem się. 
"Może to pomoże?" pomyślałem i kiedy chłopak kichnął po chwili zawahania przysunąłem się i złączyłem nasze usta, od razu się czerwieniąc.

Od razu oddałem pocałunek. Było mi ciut cieplej, ale nadal zimno. Odsunąłem się na chwilę.
- Zarazisz się, Skarbie - powiedziałem i wtuliłem go w swoje ciało, żeby chociaż jemu było ciepło.

- Trudno...- mruknąłem i wtuliłem się. Deszcz powoli stawał się coraz rzadszy i po chwili przestal padać, ale nadal nie odsuwałem się od Himchana.

- Nie chcę żebyś był chory - powiedziałem z troską, tuląc go do siebie. Taa, sam już czuję się nie najlepiej. - Chodź już do domu - powiedziałem i obejmując chłopaka, skierowałem się do domu. Szliśmy kilka minut. Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, zdjąłem buty i poszedłem się położyć. 

Wiedziałem, że Himchan nie jest w najlepszym stanie... Westchnąłem i kiedy weszliśmy do mieszkania od razu poszedłem do kuchni. Zrobiłem kawę i herbatę, bo nie wiedziałem, co Him będzie chciał i mu zaniosłem.

Nie miałem siły. Było mi cholernie zimno. Do mojego pokoju wszedł Dae z dwoma kubkami. W jednym była herbata a w drugim kawa. Usiadł obok mnie.
- Dziękuję.

- Mogłeś mi nie dawać tej bluzy - mruknąłem. W końcu zrobił to samo wczoraj i dzisiaj. Czułem się winny..

- Daj spokój. Nie mogę pozwolić, żeby było ci zimno - powiedziałem z usmiechem, lekko pokasłując. No to się załatwiłem.

- Przecież dałbym radę...- westchnąłem i spojrzałem na niego. Po chwili westchnąłem i położyłem się obok niego.

- Wolę być chory, niżeli Tobie miałoby być zimno - powiedziałem i bardziej opatuliłem się kołdrą. Przeżyję... chyba. Nie jest najgorzej. To tylko przeziębienie.

Przyglądałem się mu. Naprawdę sądziłem, że to moja wina, chociaż nie powinienem tak sądzić. Po jakimś czasie zamknąłem oczy, po prostu leżąc obok chłopaka.

Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę. Ten dzień był dość zwariowany. Nadal ciężko mi uwierzyć, że Dae mnie kocha. Rozmyślając tak, zamknąłem oczy i po prostu zasnąłem.

Po jakimś czasie otworzyłem oczy, a kiedy zobaczyłem, że Himchan śpi, uśmiechnąłem się i przysnąłem bliżej przytulając do niego. Po czym znowu zamknąłem oczy, a po jakimś czasie zasnąłem.

Obudziłem się koło 3 w nocy. Było mi cholernie zimno, ale czułem, ze moje ciało było gorące. Dopiero teraz spostrzegłem, że Daehyun się we mnie wtula. Chciałem się delikatnie spod niego wysunąć, ale chyba mi to nie wyszło, bo kaszel wstrząsnął moim ciałem. Chłopak się obudził.

Obudził mnie kaszel Himchana, przez który niemalże podskoczyłem.
- Może pójdę po jakieś leki?- spytałem zaspany, chcąc powoli wstać z łóżka.

- Nie, śpij. Ja się przejdę. Muszę jeszcze wziąć termometr. Chyba mam gorączkę - wymamrotałem. Nawet nie do końca wiedziałem, co ja wgl mówię. To przez tę chorobę.

- No dobrze...- powiedziałem zaspany- Tylko nigdzie nie wychodź hyung, bo bardziej się przeziębisz- wydukałem. Chciałem, żeby jak najszybciej wyzdrowiał.

- Skarbie, a gdzie mam wychodzić o 3 w nocy? - zaśmiałem się i poszedłem do kuchni. Wziąłem leki i termometr, po czym wróciłem do łóżka. Zmierzyłem temperaturę. Trzydzieści dziewięć, świetnie.

- Nie wiem...- wymamrotałem cicho i kiedy wyszedł skuliłem się i znowu zasnąłem. Chciałem wstać, aby sam dać chłopakowi jakieś lekarstwa.

Wziąłem leki i polożyłem się. Przytuliłem chłopaka i próbowałem zasnąć. Niestety... Nie wyszło mi to. Minęła jedna godzina, dwie, trzy, pięć, a ja nadal nie spałem. Zasnąłem dopiero koło siódmej.

Spałem w najlepsze i nawet nie wiem o której się obudziłem. Wiedziałem tylko, że Himchan leży obok mnie i mnie obejmuje. Poruszyłem się i podniosłem głowę patrząc na niego zaspanymi oczami.

Czułem, że ktoś na mnie patrzy. Ale bylem zbyt zmęczony, żeby otwierać oczy. Nie spałem, tylko leżałem. Przesunąłem się bliżej Dae i przytuliłem się jeszcze bardziej. Był taki cieplusi, a mi było tak zimno.

Podniosłem rękę i delikatnie przejechałem palcem po twarzy Himchana. Nie chciałem go budzić, a przynajmniej miałem nadzieję, że spał. Uśmiechnąłem się delikatnie i odgarnąłem mu włosy z twarzy. Był gorący, chyba naprawdę miał gorączkę.

Jego dotyk był taki delikatny i subtelny. Mruknąłem, gdy poczułem lekkie łaskotki. Wtuliłem twarz w jego bok i leżałem dalej.

Palce wplotłem w jego włosy, delikatnie je przeczesując i masując skórę jego głowy. Teraz najważniejsze było, aby wyzdrowiał. Nie chciałem go budzić. Sen mu się należał.

Przyjemnie mi się tak leżało, ale ból głowy mi w tym przeszkadzał. Otworzyłem oczy i spojrzałem na blondyna. Miał taki zatroskany wyraz twarzy.

- Przepraszam… Obudziłem cię...- powiedziałem, przestając głaskać go po głowie. Oblizałem usta i powoli zacząłem odsuwać rękę.

- W porządku. Nie spałem. Lubię twój dotyk - powiedziałem, przymykając oczy. - Nie śpię już chyba od godziny.

- Serio? - spytałem i zdziwiłem się - Hyung, może coś ci przynieść? Coś do jedzenia, picia, jakieś leki?- spytałem zmartwiony przyglądając się mu. Nie wiedziałem czy jest zaspany, czy przeziębienie spowodowało zaciemnienie pod oczami.

- Herbatę z cytryną, jeżeli możesz - ta choroba na mnie działa. Przecież ja nie piję herbaty. W ogóle! Coraz gorzej ze mną. Cieszę się, że go mam. Jest taki kochany. - Dziękuję, że się tak mną opiekujesz - powiedziałem z uśmiechem. 

- Nie ma za co- powiedziałem wstając i kierując się w stronę kuchni. Może wszedłbym do niej normalnie, gdyby nie to, ze w salonie zauważyłem Jongupa, który oglądał coś z YoungJae. O tej porze?! Chociaż, która właściwie była godzina? Wzruszyłem ramionami i wszedłem do kuchni robiąc herbatę. W naszym dormie ostatnio działy się naprawdę dziwne rzeczy. Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem z herbata do hyunga, biorąc tez jakieś ciastka.

Po paru minutach chłopak wrócił do pokoju. 
- Dziękuję - powiedziałem i wziąłem od niego kubek z naparem. Wziąłem łyk i rozkoszowałem się przyjemnym ciepłem rozchodzącym się po moim ciele.

- Jongup i YongJae znowu siedzieli razem - powiedziałem z uśmiechem i usiadłem obok hyunga. Zastanawiało mnie co jest z ta dwójka. Miałem porozmawiać z YoungJae, ale zasnąłem u Himchana.

- Myślisz, że są razem? - wychrypiałem. Cholernie bolało mnie gardło. Ale to co było między JongUp’em a YoungJae, było zastanawiające. Tylko zachowują się, jakby chcieli to ukryć.

- Nie wiem... Nie mam pojęcia- westchnąłem - Mogłem Ci tu miodu dolać- powiedziałem pokazując na herbatę. Strasznie się rozchorował, a ja niewiele mogłem zrobić - Może poproszę Yongguka, żeby zabrał cię do lekarza?

- Może to dobry pomysł - wymamrotałem. Powinienem jechać do lekarza. Niech mi da jakiś antybiotyk i będzie spokój. - Zapytasz go?

- Okej- powiedziałem i wstałem kierując się do wyjścia. Poszedłem szukać Banga. Przez chwilę zastanawiałem się czy widział jak spałem razem z Himchanem, ale chyba musiał, przecież miał z nim pokój... Przełknąłem ślinę i znalazłem chłopaka w salonie. 
- Bang, mam pytanie?