Himchan - Diru
Daehyun - Ookami
Zelo - Diru
Bang - Ookami
Leżałem w tym łóżku, czekając, aż Daehyun wróci. Czułem się gorzej. Miałem nadzieję, że Bang znajdzie chwilę czasu, żeby mnie zawieźć.
Yongguk podniósł na mnie wzrok, posyłając pytające spojrzenie.
- Zawieziesz Himchana do lekarza?- spytałem drapiąc się po głowie.
- Co się stało?- spytał. Widać było, że jest zmartwiony. W końcu się przyjaźnili.
- Przeziębił się...
Bang tylko westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
- Boże...- mruknął i wstał z kanapy- Niech się ubiera i schodzi na dól- powiedział, a ja tylko wydukałem podziękowanie i pobiegłem do Himchana.
Przysypiałem już na tym łóżku. No ale nie dane mi było zasnąć, bo do pokoju wpadł Dae, każąc mi się ubierać. Mozolnie wygrzebałem się z pościeli podszedłem do szafy. Wziąłem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do łazienki się ubrać. Gdyby nie ściany, już dawno bym się przewrócił.
Himchan z minuty na minute wyglądał coraz gorzej. Całkowicie się przeziębił. Przetarłem twarz ręką i usiadłem na łóżku. Miałem nadzieję, że to na prawdę tylko zwykłe przeziębienie.
Wlazłem do tej łazienki i obmyłem twarz wodą. Była tak przyjemnie chłodna. Wytarłem się i ubrałem czyste rzeczy, a brudne wrzuciłem do kosza na brudy. Powoli wyszedłem z łazienki i zszedłem na dół. W przedpokoju czekał już Yongguk.
- Możemy jechać - powiedziałem, po czym założyłem kurtkę, buty i opatuliłem się szalikiem.
Stwierdziłem, że pójdę do siebie. Kiedy tam dotarłem zobaczyłem, że YoungJae nie ma w pokoju. Pewnie znowu był gdzieś z Jongiem. Uśmiechnąłem się pod nosem i wziąłem z szafy jakieś ciuchy. Miałem ochotę na prysznic.
Z każdą minutą miałem coraz większą gorączkę. Czułem to. W końcu dojechaliśmy do szpitala. Przyjęli mnie niemal natychmiast. Co się okazało? Mam zapalenie oskrzeli. Świetnie.
Wszedłem pod prysznic puszczając ciepła wodę. Bylem zestresowany przeziębieniem Himchana i miałem nadzieje, ze wróci jak najszybciej. Kiedy sie umyłem oplotłem sie ręcznikiem w pasie i przeczesałem mokre włosy, po chwili biorąc sie za ubieranie. Kiedy wyszedłem z łazienki zobaczyłem Zelo.
-Hyung, widziałeś może Yongguk-hyunga?- spytał.
-Pojechał z Himchanem do lekarza...- powiedziałem cicho, a o chwili sie do niego uśmiechnąłem - Niedługo wróci.
Pojechaliśmy jeszcze po drodze do apteki. Bang wykupił wszystkie leki i teraz już wracaliśmy do domu. Ledwo wszedłem do środka. Rozebrałem się i poszedłem na górę. Gdy tylko stąpnąłem na ostatnim stopniu, zobaczyłem Dae.
- Mam nadzieje- odpowiedział z uśmiechem.
Stałem jeszcze przez chwile gadając z nim o jakiś pierdołkach, aż w końcu młodszy poszedł, a ja zauważyłem Himchana. Widziałem, ze ciężko mu sie idzie, więc podszedłem do niego i pomogłem mu dojść do pokoju. Od razu kazałem mu sie położyć pod kołdrą.
-No i co jest?- spytałem zmartwiony.
Blondyn pomógł mi dojść do łóżka. Byłem mu wdzięczny za tę opiekę.
- Mam zapalenie oskrzeli - wychrypiałem, po czym zakasłałem. Czułem, jakby miałoby mi zaraz wybuchnąć gardło.
Wzdrygnąłem sie. Serio było tak źle? Oblizałem usta i spojrzałem zatroskanym wzrokiem na hyunga. Jedyne co moglem teraz zrobić było opiekowanie sie nim. Chciałem, żeby jak najszybciej wyzdrowiał. Naprawdę nie powinien wtedy dawać mi swojej bluzy chociaż.... nie sądzę, żeby to stało sie z dnia na dzień. Mimo wszystko nadal czułem sie trochę winny.
- Nie martw się, wyzdrowieję - powiedziałem, uśmiechając się. - Będę brać leki, odpoczywać i szybko dojdę do siebie - podniosłem się i dałem mu całusa w czoło. - W usta nie dostaniesz, bo się zarazisz.
- Musisz szybko wyzdrowieć - powiedziałem , a kiedy dostłlem całusa w czoło, na moich policzkach pojawił sie delikatny, nielubiany przeze mnie rumieniec. Usmiechnąłem sie nieśmiało.
- Chyba się prześpię - powiedziałem. Byłem zmęczony. Chciałbym być już zdrowy. To jest cholernie uciążliwe.
Minął tydzień od wizyty Himchana u lekarza. Przez ten cały czas starałem się nim opiekować, a do tego martwiłem się. Po tym czasie chłopak wyglądał zdrowiej co mnie bardzo cieszyło. Już nie musiał cały czas leżeć w łóżku. Przez ten czas spałem w pokoju Himchana. Po prostu na ten czas zamieniłem się z Bangiem, który miał spać w pokoju z YoungJae, ale chyba spal z Zelo, a Yong z Upem..
Byłem już zdrowszy, jednak ciągle siedziałem w domu. Próbowałem namówić Dae, żeby wypuścił mnie chociaż do ogrodu, ale był uparty jak osioł. Potrzebowałem trochę świeżego powietrza. No ale trzymają mnie w domu.
Wstałem wcześnie, ale Himchana nie było już w łóżku. Miałem tyko nadzieje, ze nigdzie nie wyszedł. Wstałem z łóżka, poprawiając spodnie od piżamy i przeciągnąłem sie. Wyszedłem z pokoju w poszukiwaniu Hyunga.
Siedziałem sobie w kuchni i popijałem kawę. Nic się ciekawego w sumie nie działo. Chciałbym już wyjść. Nagle w kuchni pojawił się Dae.
- Skarbie, mogę już wyjść? Proszę, nie wytrzymuję w tym domu... - wymamrotałem.
- Nie, musisz wyzdrowieć... - powiedziałem ziewając i przeczesałem włosy. Nadal bylem zaspany. Powolnym krokiem podszedłem do lodówki, szukając czegos do jedzenia. Znowu zrobiłem sobie płatki. To chyba było z lenistwa.
- No ale ja już jestem zdrowy... - marudziłem. Podszedłem do chłopaka od tyłu i przytuliłem się do jego pleców. - Proszę... - powiedziałem i pocałowałem go w kark.
Wzdrygnąłem się kiedy poczułem jego wargi.
- N-nie- zająknąłem się mówiąc już mniej pewnie. Nie mogłem go wypuścić. Bang chyba by mnie zabił.
Odwróciłem go w swoją stronę.
- Nie? A może jednak? - zapytałem z uśmiechem, całując go w usta. Tak bardzo mi tego brakowało przez tę cholerną chorobę.
Zarumieniłem się, ale oddałem pocałunek. Próbował mnie na to wziąć? Co to to nie. Potrafiłem być uparty, chociaż... Himchan powoli mnie łamał.
Miałem nadzieję, że się złamie. Nie mogłem już wytrzymać w zamknięciu. Jednak chwilę później zapomniałem, że tym pocałunkiem chciałem go przekonać. Tak bardzo stęskniłem się za jego ustami, że kompletnie odpłynąłem. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek.
Oparłem sie o blat kuchenny oddając pocałunki. Ręce zarzuciłem na jego szyje, swoje szczupłe palce wplatając w jego włosy. To było takie mile uczucie znowu sie z nim całować. Serce bilo szybciej, a brzuch znowu łaskotał.
Daehyun - Ookami
Zelo - Diru
Bang - Ookami
Leżałem w tym łóżku, czekając, aż Daehyun wróci. Czułem się gorzej. Miałem nadzieję, że Bang znajdzie chwilę czasu, żeby mnie zawieźć.
Yongguk podniósł na mnie wzrok, posyłając pytające spojrzenie.
- Zawieziesz Himchana do lekarza?- spytałem drapiąc się po głowie.
- Co się stało?- spytał. Widać było, że jest zmartwiony. W końcu się przyjaźnili.
- Przeziębił się...
Bang tylko westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
- Boże...- mruknął i wstał z kanapy- Niech się ubiera i schodzi na dól- powiedział, a ja tylko wydukałem podziękowanie i pobiegłem do Himchana.
Przysypiałem już na tym łóżku. No ale nie dane mi było zasnąć, bo do pokoju wpadł Dae, każąc mi się ubierać. Mozolnie wygrzebałem się z pościeli podszedłem do szafy. Wziąłem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do łazienki się ubrać. Gdyby nie ściany, już dawno bym się przewrócił.
Himchan z minuty na minute wyglądał coraz gorzej. Całkowicie się przeziębił. Przetarłem twarz ręką i usiadłem na łóżku. Miałem nadzieję, że to na prawdę tylko zwykłe przeziębienie.
Wlazłem do tej łazienki i obmyłem twarz wodą. Była tak przyjemnie chłodna. Wytarłem się i ubrałem czyste rzeczy, a brudne wrzuciłem do kosza na brudy. Powoli wyszedłem z łazienki i zszedłem na dół. W przedpokoju czekał już Yongguk.
- Możemy jechać - powiedziałem, po czym założyłem kurtkę, buty i opatuliłem się szalikiem.
Stwierdziłem, że pójdę do siebie. Kiedy tam dotarłem zobaczyłem, że YoungJae nie ma w pokoju. Pewnie znowu był gdzieś z Jongiem. Uśmiechnąłem się pod nosem i wziąłem z szafy jakieś ciuchy. Miałem ochotę na prysznic.
Z każdą minutą miałem coraz większą gorączkę. Czułem to. W końcu dojechaliśmy do szpitala. Przyjęli mnie niemal natychmiast. Co się okazało? Mam zapalenie oskrzeli. Świetnie.
Wszedłem pod prysznic puszczając ciepła wodę. Bylem zestresowany przeziębieniem Himchana i miałem nadzieje, ze wróci jak najszybciej. Kiedy sie umyłem oplotłem sie ręcznikiem w pasie i przeczesałem mokre włosy, po chwili biorąc sie za ubieranie. Kiedy wyszedłem z łazienki zobaczyłem Zelo.
-Hyung, widziałeś może Yongguk-hyunga?- spytał.
-Pojechał z Himchanem do lekarza...- powiedziałem cicho, a o chwili sie do niego uśmiechnąłem - Niedługo wróci.
Pojechaliśmy jeszcze po drodze do apteki. Bang wykupił wszystkie leki i teraz już wracaliśmy do domu. Ledwo wszedłem do środka. Rozebrałem się i poszedłem na górę. Gdy tylko stąpnąłem na ostatnim stopniu, zobaczyłem Dae.
- Mam nadzieje- odpowiedział z uśmiechem.
Stałem jeszcze przez chwile gadając z nim o jakiś pierdołkach, aż w końcu młodszy poszedł, a ja zauważyłem Himchana. Widziałem, ze ciężko mu sie idzie, więc podszedłem do niego i pomogłem mu dojść do pokoju. Od razu kazałem mu sie położyć pod kołdrą.
-No i co jest?- spytałem zmartwiony.
Blondyn pomógł mi dojść do łóżka. Byłem mu wdzięczny za tę opiekę.
- Mam zapalenie oskrzeli - wychrypiałem, po czym zakasłałem. Czułem, jakby miałoby mi zaraz wybuchnąć gardło.
Wzdrygnąłem sie. Serio było tak źle? Oblizałem usta i spojrzałem zatroskanym wzrokiem na hyunga. Jedyne co moglem teraz zrobić było opiekowanie sie nim. Chciałem, żeby jak najszybciej wyzdrowiał. Naprawdę nie powinien wtedy dawać mi swojej bluzy chociaż.... nie sądzę, żeby to stało sie z dnia na dzień. Mimo wszystko nadal czułem sie trochę winny.
- Nie martw się, wyzdrowieję - powiedziałem, uśmiechając się. - Będę brać leki, odpoczywać i szybko dojdę do siebie - podniosłem się i dałem mu całusa w czoło. - W usta nie dostaniesz, bo się zarazisz.
- Musisz szybko wyzdrowieć - powiedziałem , a kiedy dostłlem całusa w czoło, na moich policzkach pojawił sie delikatny, nielubiany przeze mnie rumieniec. Usmiechnąłem sie nieśmiało.
- Chyba się prześpię - powiedziałem. Byłem zmęczony. Chciałbym być już zdrowy. To jest cholernie uciążliwe.
Minął tydzień od wizyty Himchana u lekarza. Przez ten cały czas starałem się nim opiekować, a do tego martwiłem się. Po tym czasie chłopak wyglądał zdrowiej co mnie bardzo cieszyło. Już nie musiał cały czas leżeć w łóżku. Przez ten czas spałem w pokoju Himchana. Po prostu na ten czas zamieniłem się z Bangiem, który miał spać w pokoju z YoungJae, ale chyba spal z Zelo, a Yong z Upem..
Byłem już zdrowszy, jednak ciągle siedziałem w domu. Próbowałem namówić Dae, żeby wypuścił mnie chociaż do ogrodu, ale był uparty jak osioł. Potrzebowałem trochę świeżego powietrza. No ale trzymają mnie w domu.
Wstałem wcześnie, ale Himchana nie było już w łóżku. Miałem tyko nadzieje, ze nigdzie nie wyszedł. Wstałem z łóżka, poprawiając spodnie od piżamy i przeciągnąłem sie. Wyszedłem z pokoju w poszukiwaniu Hyunga.
Siedziałem sobie w kuchni i popijałem kawę. Nic się ciekawego w sumie nie działo. Chciałbym już wyjść. Nagle w kuchni pojawił się Dae.
- Skarbie, mogę już wyjść? Proszę, nie wytrzymuję w tym domu... - wymamrotałem.
- Nie, musisz wyzdrowieć... - powiedziałem ziewając i przeczesałem włosy. Nadal bylem zaspany. Powolnym krokiem podszedłem do lodówki, szukając czegos do jedzenia. Znowu zrobiłem sobie płatki. To chyba było z lenistwa.
- No ale ja już jestem zdrowy... - marudziłem. Podszedłem do chłopaka od tyłu i przytuliłem się do jego pleców. - Proszę... - powiedziałem i pocałowałem go w kark.
Wzdrygnąłem się kiedy poczułem jego wargi.
- N-nie- zająknąłem się mówiąc już mniej pewnie. Nie mogłem go wypuścić. Bang chyba by mnie zabił.
Odwróciłem go w swoją stronę.
- Nie? A może jednak? - zapytałem z uśmiechem, całując go w usta. Tak bardzo mi tego brakowało przez tę cholerną chorobę.
Zarumieniłem się, ale oddałem pocałunek. Próbował mnie na to wziąć? Co to to nie. Potrafiłem być uparty, chociaż... Himchan powoli mnie łamał.
Miałem nadzieję, że się złamie. Nie mogłem już wytrzymać w zamknięciu. Jednak chwilę później zapomniałem, że tym pocałunkiem chciałem go przekonać. Tak bardzo stęskniłem się za jego ustami, że kompletnie odpłynąłem. Przyciągnąłem go jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek.
Oparłem sie o blat kuchenny oddając pocałunki. Ręce zarzuciłem na jego szyje, swoje szczupłe palce wplatając w jego włosy. To było takie mile uczucie znowu sie z nim całować. Serce bilo szybciej, a brzuch znowu łaskotał.
Miał takie miękkie usta. Mógłbym go całować bez przerwy. Już miałem zamiar przenieść się w wygodniejsze i bardziej ustronne miejsce, kiedy usłyszałem krzyki.
- Ostatnio w ogóle nie masz dla mnie czasu! Zapomniałeś o mnie czy jak?! - to był głos Zelo.
Odsunąłem się od Himchana i spojrzałem na niego zdziwiony. Czy Zelo właśnie krzyczał... co się stało? Powolnym krokiem podszedłem do drzwi ciągnąc za sobą Himchana i zobaczyłem Zelo, który krzyczy na Yongguka.
-Zelo... o co ci chodzi..? - spytał Bang, podchodząc do chłopaka bliżej, ale on tylko się odsunął.
- O co chodzi?! Dobrze wiesz, o co chodzi! Cały czas mnie olewasz! - krzyknął Zelo. Jego oczy były zaszklone. Maknae był wrażliwy, nie dziwię się, że wygląda, jakby miał się zaraz rozpłakać. Zelo miał rację, to było widać. Bang coraz rzadziej spędzał z nim czas. Żal mi go było.
Bang w tym momencie stał nie wiedząc co zrobić. Widać było, że wie, iż Choi ma rację.
-Zelo...- powiedział cicho Bang. Widziałem, że zastanawia się co powiedzieć. W sumie zauważem, że mało ze sobą przebywają, ale to przez to, że Bang musiał pisać kolejne piosenki. Musiało to bardzo boleć młodszego.
- Widzisz, nawet nie masz nic na wytłumaczenie. Świetnie kurde! W takim razie dalej zajmuj się sobą, nie będę ci przeszkadzał - ostatnie zdanie wypowiedział cicho. Płakał. Biedny... Zelo ubrał buty i kurtkę, po czym wyszedł z domu.
Bang stał chwilę jak słup.
-Idź za nim, kurwa!- krzyknąłem w końcu. Nie moglem juz na to patrzeć, a tym bardziej martwiłem sie o to czy Zelo nic sie nie stanie. Bang spojrzał na mnie, a po chwili rzucił wszystko, nawet nie ubierając sie do końca, zalożył tylko buty i wybiegł z mieszkania. "Kolejny będzie chory..."- pomyślałem.
Biegłem przed siebie. Płakałem. Czułem się odrzucony. Starałem się jakoś wytrzymywać to, że ma dla mnie mało czasu, ale to już osiągnęło swoje apogeum. Miałem dość.
Po krzyku Daehyuna, wybiegłem z domu jak najszybciej się dało, nie zwracając uwagi na to, że mam bluzkę na ramiączka i krótkie spodenki. Zimny wiatr drażnił moją skórę, ale to teraz nie było ważne. Gdzie mógł pobiec Zelo? Jak coś mu się stanie to będzie moja wina, a do tego martwiłem się o niego. Miał rację, ostatnio mało co z nim rozmawiałem i wszystko odkładałem na później. Zauważyłem go dopiero przy wejściu do parku, przyśpieszyłem i złapałem go za rękę zatrzymując. Musiałem teraz trochę uspokoić oddech.
Czułem jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Wiedziałem kto to. Za wszelką cenę musiałem się wyrwać. Chciałem być sam.
- Puszczaj mnie! Nie jestem ci już pewnie potrzebny! Zostaw! - krzyknąłem.
Trzymałem go mocno, a jego słowa trochę mnie zabolały. Spojrzałem mu prosto w oczy.
-Przestań pieprzyć! Nie puszczę cię!- krzyknąłem- Jesteś mi potrzebny!- powiedziałem oblizując usta i łapiąc oddech.
- To zacznij to wreszcie okazywać!! - wrzasnąłem. - Chcę poczuć, ze jestem potrzebny... że mnie kochasz... - znowu się rozpłakałem. To było dla mnie za dużo.
Nie mogłem patrzeć na jego łzy. Po chwili przyciągnąłem go mocno do siebie i przytuliłem. Nie miałem zamiaru go puścić.
-Nie rycz - powiedziałem głaszcząc go po głowie -Kocham cię- powiedziałem pierwszy raz od dłuższego czasu. Było to szczere i miałem nadzieje, ze Zelo to zauważy.
Wtuliłem się w niego jak najmocniej się dało. Cieszyłem się na te słowa, ale trochę było mi przykro, że tak rzadko mi to mówi.
- J-Ja Ciebie też... - wyszeptałem, starając się uspokoić.
Zatrząsłem sie pod wpływem chłodnego powietrza, ale nie odsunąłem sie od Zelo. Wręcz przeciwnie. ścisnąłem go jeszcze mocniej. Miałem zamiar teraz poświęcać mu więcej czasu.
- Hyung, przeziębisz się... - wyszeptałem. Wtuliłem się jeszcze bardziej, bo było mi trochę zimno. - Wracajmy...
Odsunąłem sie od niego i złapałem go za rękę. Miał racje moglem się przeziębić, a tego nie chciałem.
-Co ty na to żeby dzisiaj gdzieś wyjść?- spytałem uśmiechając sie do niego szczerze i ścisnąłem jego dłoń. Nadal bylem zły na siebie, ze go olewałem.
- W porządku... - powiedziałem już trochę weselszy. Miałem nadzieję, że to nie jest chwilowe i że za pare dni nie zacznie mnie znowu olewać. - A gdzie?
- Może do restauracji?- spytałem. Mieliśmy swoją ulubioną restaurację, więc byłem pewny, że Zelo, będzie wiedział co chodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Okej! - przytaknąłem z uśmiechem. Byliśmy już pod domem. Weszliśmy do środka i poszliśmy na górę. Miałem nadzieje, że już wszystko będzie dobrze.
Denerwowałem się co będzie z Bangiem i Zelo. Siedziałem z Himchanem w salonie o tym rozmawiając, aż w pewnym momencie usłyszałem otwieranie się drzwi. Szybko wstałem z miejsca i podszedłem, aby zobaczyć przedpokój. Bang trzymał Zelo za rękę.
Widziałem jak idę w kierunku schodów, trzymając się za ręce. Już chyba było dobrze. Bang, przyjacielu, nie spieprz tego. Weszli po schodach na górę. Podszedłem do Daei przytuliłem go.
- No to chyba mamy po kłótni - powiedziałem, uśmiechając się.
- Chyba tak- uśmiechnąłem się. Ucieszyło mnie to, że się pogodzili.
- Robimy coś dzisiaj?- spytałem- Nie, nigdzie nie wychodzisz- dodałem szybko
- Nosz kurde! - a już miałem nadzieję, że uda mi się wydostać z tej klatki, zwanej dormą. - Jesteś pewny? - złapałem Dae w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię. Wszedłem z powrotem do salonu i płożyłem go na kanapie, zaczynając łaskotać. To będzie moja zemsta!
- Jestem pewny, nigdzie nie...- chciałem powiedzieć, ale poczułem jak mnie podnosi, a potem kładzie na kanapie. O co chodzi... Po chwili zacząłem się głośno śmiać.
- Zostaw- powiedziałem przez śmiech próbując się wyrwać.
- Co mówisz? Nie słyszę... - powiedziałem, ale nie przestałem go łaskotać. Kochałem to, jak sie śmiał. - Poproś ładnie, to może przestanę.
-Nie, nie łaskocz - wydukałem wierzgając nogami. Miałem nadzieje, ze go nie kopne-No...dobra... przestań... proszę -mówiłem przez śmiech, próbując sie odsunąć, lub jakkolwiek sie odsunąć.
Czułem jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Wiedziałem kto to. Za wszelką cenę musiałem się wyrwać. Chciałem być sam.
- Puszczaj mnie! Nie jestem ci już pewnie potrzebny! Zostaw! - krzyknąłem.
Trzymałem go mocno, a jego słowa trochę mnie zabolały. Spojrzałem mu prosto w oczy.
-Przestań pieprzyć! Nie puszczę cię!- krzyknąłem- Jesteś mi potrzebny!- powiedziałem oblizując usta i łapiąc oddech.
- To zacznij to wreszcie okazywać!! - wrzasnąłem. - Chcę poczuć, ze jestem potrzebny... że mnie kochasz... - znowu się rozpłakałem. To było dla mnie za dużo.
Nie mogłem patrzeć na jego łzy. Po chwili przyciągnąłem go mocno do siebie i przytuliłem. Nie miałem zamiaru go puścić.
-Nie rycz - powiedziałem głaszcząc go po głowie -Kocham cię- powiedziałem pierwszy raz od dłuższego czasu. Było to szczere i miałem nadzieje, ze Zelo to zauważy.
Wtuliłem się w niego jak najmocniej się dało. Cieszyłem się na te słowa, ale trochę było mi przykro, że tak rzadko mi to mówi.
- J-Ja Ciebie też... - wyszeptałem, starając się uspokoić.
Zatrząsłem sie pod wpływem chłodnego powietrza, ale nie odsunąłem sie od Zelo. Wręcz przeciwnie. ścisnąłem go jeszcze mocniej. Miałem zamiar teraz poświęcać mu więcej czasu.
- Hyung, przeziębisz się... - wyszeptałem. Wtuliłem się jeszcze bardziej, bo było mi trochę zimno. - Wracajmy...
Odsunąłem sie od niego i złapałem go za rękę. Miał racje moglem się przeziębić, a tego nie chciałem.
-Co ty na to żeby dzisiaj gdzieś wyjść?- spytałem uśmiechając sie do niego szczerze i ścisnąłem jego dłoń. Nadal bylem zły na siebie, ze go olewałem.
- W porządku... - powiedziałem już trochę weselszy. Miałem nadzieję, że to nie jest chwilowe i że za pare dni nie zacznie mnie znowu olewać. - A gdzie?
- Może do restauracji?- spytałem. Mieliśmy swoją ulubioną restaurację, więc byłem pewny, że Zelo, będzie wiedział co chodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Okej! - przytaknąłem z uśmiechem. Byliśmy już pod domem. Weszliśmy do środka i poszliśmy na górę. Miałem nadzieje, że już wszystko będzie dobrze.
Denerwowałem się co będzie z Bangiem i Zelo. Siedziałem z Himchanem w salonie o tym rozmawiając, aż w pewnym momencie usłyszałem otwieranie się drzwi. Szybko wstałem z miejsca i podszedłem, aby zobaczyć przedpokój. Bang trzymał Zelo za rękę.
Widziałem jak idę w kierunku schodów, trzymając się za ręce. Już chyba było dobrze. Bang, przyjacielu, nie spieprz tego. Weszli po schodach na górę. Podszedłem do Daei przytuliłem go.
- No to chyba mamy po kłótni - powiedziałem, uśmiechając się.
- Chyba tak- uśmiechnąłem się. Ucieszyło mnie to, że się pogodzili.
- Robimy coś dzisiaj?- spytałem- Nie, nigdzie nie wychodzisz- dodałem szybko
- Nosz kurde! - a już miałem nadzieję, że uda mi się wydostać z tej klatki, zwanej dormą. - Jesteś pewny? - złapałem Dae w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię. Wszedłem z powrotem do salonu i płożyłem go na kanapie, zaczynając łaskotać. To będzie moja zemsta!
- Jestem pewny, nigdzie nie...- chciałem powiedzieć, ale poczułem jak mnie podnosi, a potem kładzie na kanapie. O co chodzi... Po chwili zacząłem się głośno śmiać.
- Zostaw- powiedziałem przez śmiech próbując się wyrwać.
- Co mówisz? Nie słyszę... - powiedziałem, ale nie przestałem go łaskotać. Kochałem to, jak sie śmiał. - Poproś ładnie, to może przestanę.
-Nie, nie łaskocz - wydukałem wierzgając nogami. Miałem nadzieje, ze go nie kopne-No...dobra... przestań... proszę -mówiłem przez śmiech, próbując sie odsunąć, lub jakkolwiek sie odsunąć.
- Słucham? Co mówisz? - zapytałem już głośno się śmiejąc. Haha, chyba polubię to łaskotanie.
-Himchan!- zaśmiałem sie i przekręciłem sie na bok, rekami odpychając jego ręce, albo przynajmniej próbowałem, bo to łatwe nie było.
Nachyliłem się nad bardziej i zatrzymując go, musnąłem jego wargi. Kurde, nadal nie wiem, czym smakują. Są takie słodkie
Kiedy w końcu przestał mnie łaskotać odetchnąłem z ulga. Po chwili poczułem jak mnie całuje. Mruknąłem cicho i zamknąłem oczy, palce ponownie wplatając w jego włosy.